Jak się później okazało Włodek Markowicz szybko stał się twórcą jednego z najlepszych jakościowo i treściowo kanałów YouTube w Polsce, podbijając tym samym serca internautów.
Czy realizowanie kanału YouTube po zakończeniu projektu „Lekko Stronniczy” było dla Ciebie naturalne?
Zobacz również
Nie. Kiedy LS się skończył, ostatnią rzeczą jaką miałem w głowie było robienie YouTube’a. Myślałem sobie wtedy – jaki YouTube jest zły. YouTube kojarzył mi się z grą aktorską. To jest coś co zrozumiałem z czasem, na YouTubie nie trzeba grać. Nawet nie to, że nie trzeba – nie powinno się. Wtedy YouTube kojarzył mi się z miejscem, w którym nie chciałem być. Nie demonizuję całej platformy, po prostu czułem wtedy, że to nie jest kierunek dla mnie. Szukałem miejsca dla siebie. Zacząłem kręcić większy materiał, który jeszcze się nie ukazał i tak go kręciłem aż do startu „Flashback’a”. Niech będzie niespodzianką to, co się z nim stanie. Chciałem jednak spróbować czegoś, co będzie oddawało w pełni mnie. Chciałem zrobić coś na własnych zasadach. Coś, co nie musi być śmieszne, a ja nie muszę w tym grać. Internet dalej jest wolnym medium, każdy może spróbować i dalej każdy może to robić po swojemu. Im więcej robiłem, tym bardziej docierało do mnie, że dobrze zrobiłem. Chciałbym zrobić coś większego ale żeby to zrobić potrzebuję ludzi, a ja mam problem z pracowaniem z ludźmi. Nie zawsze potrafię przekazać swoje uwagi. Najczęściej kieruję się intuicją i emocjami. Wiele osób może postrzegać to jako wadę, dla mnie jest to moja największa zaleta. Kieruję się w życiu zasadą, jak chcesz coś robić dobrze, rób to sam – więc robie YouTube’a.
Jak powstają pomysły na twoje realizacje video. Przygotowujesz wcześniej scenariusz, czy po prostu pojawia się jakaś emocja i podążasz za nią?
Od tego się zaczyna, chwyta mnie jakaś emocja i idę w tym kierunku. Mam tyle możliwości jako, że otworzyłem sobie drogi do różnych formatów, że mam czasem problem ze zdecydowaniem co teraz, jaki odcinek teraz. Wtedy ta emocja jest decydująca. Przygotowując sobie odcinek robię to zawsze taką samą metodą. Piszę sobie jakiś „key point” i brzmi on np. pieniądze albo moja historia czy rób to co kochasz. Ja wiem dokładnie co te zdania znaczą, ale dla przypadkowej osoby znaczyłyby tyle co nic. Od momentu kiedy stworzona jest historia, ona nigdy nie jest tworzona zdanie po zdaniu. Ta historia determinuje to, co następuje po czym czyli tworzy chronologię. To, co w odcinku zostanie powiedziane zazwyczaj tworzę spontanicznie – to jest jedyny sposób, żeby video było autentyczne i szczere. Jeśli jakieś zadanie nie będzie wymyślone na poczekaniu, nie będzie szczere.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Jak sam mówisz, rozpocząłeś kilka nowych formatów. Czy podjąłeś już współpracę komercyjną z jakąś marką przy produkcji swoich odcinków?
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Nie współpracuje aktualnie z nikim, ale planuję to zrobić za jakiś czas. Jeśli nie będę nic robił, to źródełko się kiedyś wyczerpie. Fajnie jest gadać o tym, jak to świetnie jest żyć z tego, co się kocha, ale kiedy nie masz za co żyć, nie jesteś w stanie myśleć o tym, co kochasz. Mam pełną świadomość tego, że taka współpraca komercyjna wydarzyć się musi, ale próbuję ten moment przeciągnąć jak najdłużej. Staram się w tej chwili robić, to co chcę robić za pieniądze, które nie są moje. Mam pomysł na serię, którą i tak bym zrobił i chcę pozyskać fundusze na taką realizację, a jedyne o co proszę widzów, to żeby przeboleli logo marki na początku filmu. Tak powinien moim zdaniem wyglądać product placement lub materiał sponsorowany. Robisz to, co chcesz robić, ale masz środki na to, żeby ten cel zrealizować. Masz środki do tego, żeby żyć. To jest moim zdaniem to „małżeństwo” pieniędzy i pasji w medium określanym YouTube. Ludzie dzisiaj zapominają co chcą robić i robią showbiznes.
Jak sobie wyobrażasz model współpracy z markami. To klient przychodzi do Ciebie z pomysłem czy odwrotnie: Ty masz pomysł na odcinek i znajdujesz firmę, która współgra swoją komunikacją z Twoim pomysłem?
Kiedy dostajesz propozycje za pieniądze, to przestajesz być sobą i starasz się grać dużo bardziej, niż grasz w odcinkach niesponsorowanych. Kiedy ktoś Ci płaci, ma wymagania, co powoduje stres i starasz się być kimś, kim nie jesteś. Jeśli pojawi się jakaś marka, która proponuje mi współpracę to plan jest taki, że odwracam cały proces i przedstawiam im swój plan. Jeśli ten plan pasuje to świetnie, jeśli nie – szukamy czegoś wspólnie dalej. Wiem, że znajdzie się ktoś, kto pracuje w firmie czy korporacji, w której nie jest rozliczany z efektów krótkofalowych i nie musi się w poniedziałek o 10.00 rano spowiadać z raportu tygodniowego. Potrafi myśleć wizerunkowo. Taka osoba będzie chciała zrealizować pomysł, który nie opiera się tylko na pieniądzach. Będzie za to czuła, że robi coś co jest fajne. Takich ludzi jest oczywiście mniej na świecie ale wiem, że są tacy. Mam nadzieję, że kiedy zobaczą moje odcinki to po prostu gdzieś na siebie trafimy. Oczywiście biznesy najlepiej robi się z ludźmi których się zna. Słyszałem gdzieś, że 90 proc. biznesów robi się właśnie z ludźmi, których się zna. W taką stronę wolałbym iść, by pracować z kimś, kto wie kim jestem, czego można się po mnie spodziewać. Te osoby, które znam z doświadczeń 5-lat mojej poprzedniej kariery to są ludzie, którym nie chodzi tylko o to, by wydać budżet tak, aby zadowolić szefa i pójść spać myśląc, że hajs jest wydany.
To, co moim zdaniem charakteryzuje Twój kanał to, że ktoś kto Cię ogląda ma wrażenie, że Cię zna.
Tak. To jak z rzuceniem ubrań i byciem nagim. A później nie ma już powrotu i to mnie przerażało kiedy nakręciłem odcinek „Jak zostać YouTuberem część 1”. Chodziłem po domu, od lewa do prawa i moja żona Monika nie wiedziała co ze mną zrobić. Powiedziałem jej, że nie jestem pewien czy chcę to puszczać. Bałem się opublikować to, co nagrałem. Łatwiej jest się ślizgać po takiej powierzchni żartu czy sarkazmu, bo nie „wyciągając” nic z siebie. Dopiero teraz zrozumiałem, jak aktorzy, którzy po roli mówią, że muszą odpocząć. Oni dają z siebie naprawdę duże emocje. Ja oczywiście odczuwam to, co oni tylko w jednej tysięcznej, ale po każdym nagraniu muszę sobie zrobić jeden, dwa dni przerwy.
Czy oglądasz polskie produkcje YouTube?
Nie oglądam ich wiele. Jeleniejaja moim zdaniem jest na dobrej drodze. Jeśli się utrzyma i będzie w stanie robić zaskakujące i niepowtarzające się materiały, to zajdzie daleko. Oczywiście oglądam Karola Paciorka, muszę, bo zbyt mnie to ciekawi. Są za to vlogi zagraniczne, które oglądam codziennie, jak kanał Casey Neistat. Bardzo również inspiruje mnie kanał bardzo młodego chłopaka, który ma 4 mln subskrypcji – JacksGap. Zadziwia mnie, że pomimo, iż jest ładnym chłopakiem nie idzie na łatwiznę. Strasznie jest fajne, że robi materiały które stawiają wyzwanie jemu samemu. Jedną z najważniejszych wartości dla mnie w życiu jest to, że ktoś robi coś dla siebie, a nie dlatego, że ktoś mu coś narzuca.
Myślisz, że są w Polsce marki gotowe na współpracę z youtuberami takimi jak Ty?
Myślę, że są. Zresztą ilu jest takich youtuberów w Polsce jak ja? Większość z nich podchodzi do swoich produkcji jak do obowiązku. To mnie dziwi. To czym YouTube w założeniu ma być, czyli tubą Ciebie, zazwyczaj nie nią nie jest. Ludzie w Polsce za często myślą o tym, co myślą o nich inni. To jest wielka blokada przez, którą nie są w stanie pokazywać samych siebie. Na pewno są kanały szczere, prawdziwe – ja po prostu ich nie znam. Nie chcę demonizować całego polskiego YouTube’a. Na pewno są tacy ludzie jak ja. Może się o nich po prostu nie mówi. To założenie stało się jedną z moich życiowych misji – pokazywanie ludzi, o których się nie mówi.
Rozmawiała: Magdalena Daniłoś
Creative Director OFFON Agency. Trener z obszaru video marketingu. Pomysłodawczyni i współtwórczyni vloga kulinarnego „Kreator Smaku”.