Zdjęcie royalty free z Fotolia
Wizja świata, wykreowana w filmie jednocześnie zachwyca i przeraża. Szczególne obawy wzbudzają przedstawieni w niej ludzie o rubensowskich kształtach, prawie całkowicie upośledzeni ruchowo, uzależnieni od maszyn, nastawieni na konsumpcję i relaks z dala od zniszczonej planety.
Zobacz również
Oglądając ten film wielu z nas zastanawia się, czy na taki świat jesteśmy skazani? Czy technologia, która z założenia ma ułatwić nam życie z czasem zupełnie nas wyręczy w codziennej pracy i zepchnie nas tym samym na margines przydatności? Noblista Daniel Kahneman już teraz prognozuje, że za 50 lat jedynie 20% ludzi będzie miało pracę, a zawody takie jak górnik, robotnik drogowy, pielęgniarka czy policjant będą wykonywane przez androidy. Czy jesteśmy gotowi na zmierzenie się z tak dużą zmianą cywilizacyjną?
Jedno jest pewne, w obliczu tak szybkich zmian warto uzbroić siebie i swoje dzieci w wiedzę, o której nie marzyli nawet nasi dziadkowie.
Zmiana nr 1. Internet rzeczy i gąszcz danych
Każdego dnia na świecie niczym grzyby po deszczu pojawiają się nowe urządzenia, usprawniające nasze życie i pracę, o których często nie myśleliśmy rok czy nawet kilka miesięcy wcześniej.
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
Słuchaj podcastu NowyMarketing
źródło: vandrico.com
General Electric, firma z ponad 130 letnią tradycją wdrażania innowacyjnych produktów, szacuje w raporcie ‘The Industrial Internet’, że już za 5 lat w ramach internetu będzie ponad 52 miliardy podłączonych urządzeń. Mowa tu zarówno o tych prywatnych urządzeniach, jak smartfony, smartwatche, smartopaski, sensory osobiste (sportowe, medyczne), jak i urządzeniach przemysłowych oraz tych dostępnych w ramach przestrzeni publicznej – sensorach na przystankach autobusowych, w centrach handlowych czy innych budynkach użyteczności publicznej. Wszystkie te urządzenia mają na celu ułatwić: komunikację między 7 miliardami ludzi, uczynić nasze życie bardziej wygodnym, a także zwiększyć komfort i efektywność naszej pracy.
źródło: The industrial internet
Warunkiem osiągnięcia tego celu jest zrozumienie funkcjonowania jednostki w środowisku. Kraje, korporacje oraz organizacje stoją przed wyzwaniem, jak nauczyć się korzystać z tej wyspecjalizowanej i zunifikowanej sieci urządzeń, by nie ugrzęznąć w nadmiernej ilości danych.
Zmiana nr 2. Zaawansowane produkty, które przestajemy rozumieć, a które rozumieją nas
Wraz ze wzrostem złożoności usług i produktów zwiększają się nakłady finansowe firm przeznaczane na komunikację marketingową, edukację klientów i bieżące ich wsparcie. Wystarczy przypomnieć sobie, ile razy u cioci na imieninach pomogłeś „naprawić” dziadkowi telefon albo laptopa? Rzeczywistość jest coraz bardziej złożona i wymagająca a przed firmami stoi niebanalne wyzwanie bycia przewodnikiem po tym świecie.
Część z nas, z duszą majsterkowicza, dodatkowo tęskni za czasami, kiedy wystarczyło rozkręcić radio by w środku znaleźć schemat elektryczny i samodzielnie wymienić spaloną część na nową. Takie potrzeby są obecnie silnie odzwierciedlone w dynamicznie rozwijającym się ruchu „makerskim”.
Zmiana nr 3. Zrób to sam. Ruch makerski i powrót złotej rączki
„Maker” to nowe określenie złotej rączki, ale jednocześnie twórcy, który chce zmieniać świat i tworzyć nowe rzeczy dla dobra społecznego. Makerzy to międzynarodowy ruch społeczny, który skupia wokół siebie osoby, które mają pomysły, inicjatywę oraz motywację do ich realizacji.
Każdy, kto zetknął się z przejawem aktywności społeczności makerskiej, uczestnicząc na przykład w otwartych warsztatach programowania, zapisując swoje dzieci na zajęcia z konstruowania robotów czy zachęcając swoich znajomych do uczestnictwa w wykładach na temat beaconów, wie, że wszystkie te inicjatywy łączy jedna rzecz: chęć zmiany świata na lepsze. Jakkolwiek banalnie to nie brzmi, zmiana świata na lepsze stanowi sedno tego ruchu, którego naturalną konsekwencją jest dzielenie się wiedzą, wzajemna edukacja, a przede wszystkim tworzenie urządzeń, które pozwolą lepiej zrozumieć meandry otaczającego nas świata.
Rysunek: SXSW 2014
Więcej o podwalinach ruchu makerskiego przeczytasz w „The Maker movement manifesto” Marka Hatcha .
Przykładów społeczności makerskich można podać wiele. Jednym z nich może być ATX Hackerspace w Austin (USA) – otwarta przestrzeń w pełni wyposażona w narzędzia, drukarki 3D, stanowiska do lutowania, pozwalające odwiedzającym naprawić zepsuty silnik w pralce lub skleić złamane krzesło. Na rodzimym rynku działa m.in. krakowski Maker Space, gdzie uczestnicy mają możliwość wspólnego rozwiązywania problemów i rekomendowania projektów do wdrożenia w przestrzeni miejskiej.
Zmiana nr 4. Kuźnie innowacji i nowe modele biznesowe
Na szczęście na horyzoncie widać zmiany. Centra innowacji marek tętnią życiem, laboratoria R&D nie nadążają ocierać potu z czoła w biegu o dostarczenie wymarzonych produktów, zaspokajając potrzeby najbardziej wymagających klientów. Pomysły generowane są nie tylko na bazie własnych doświadczeń, obserwacji rynku, podglądania konkurencji czy społeczności makerskiej, ale przede wszystkim w oparciu o głos swoich wiernych konsumentów. To wciąż i bez końca powtarzany cykl kreatywno-analitycznych czynności – design thinking: think-design-make.
Na początku niezbędna jest empatyzacja – poczuj i doświadcz, jak czuje się twój potencjalny konsument podczas interakcji z twoim produktem. Zdefiniuj problemy, jakie stoją na drodze konsumenta by zainteresować się Twoim produktem lub usługą. Zaproponuj szybkie rozwiązanie zdiagnozowanego problemu, przetestuj, zbierz dane, a jak nie zadziała – powtórz, być może na którymś z etapów popełniłeś błąd.
Rozwój technologii w połączeniu ze spadającymi cenami sprzętu sprawiły, że w ostatnich latach wiele innowacyjnych rozwiązań stało się dostępnych niemal dla każdego. Równocześnie przybywa ludzi lubiących eksperymentować i tworzyć nowe urządzenia, które mogą ułatwić życie nam wszystkim. Jako społeczeństwo stajemy się coraz bardziej wyedukowani, a przez to również bardziej wymagający. Jeśli nie możemy czegoś kupić, zawsze możemy skonstruować to samodzielnie. W związku z tym projektanci usług i produktów stają po raz kolejny w historii przed nie lada wyzwaniem. Jak zbudować strategię komunikacyjną dla tak zróżnicowanych konsumentów? Z jednej strony wymagających opieki, i ciągłego wsparcia, z drugiej ciągle poszukujących, wiecznie niezaspokojonych, z dużą wiedzą i oczekiwaniami.
Można tu przywołać projekt Google Glass, co do którego ciężko jednoznacznie odpowiedzieć, czy był on wielką klapą dla Google czy raczej „wielkim krokiem dla ludzkości”?
Słysząc „Google Glass”, większość z nas przypomina sobie projekt, który nie tak dawno był na ustach całego świata technologicznego. Projekt internetowego giganta, jak głosiły wszystkie portale około technologiczne, miał być “The Next Big Thing” zmieniając na zawsze sposób, w jaki się komunikujemy, dokumentujemy naszą codzienność czy korzystamy z internetu. 16 stycznia 2015 projekt, który miał zmienić świat został spektakularnie wstrzymany i przez wielu uznany za jedną z największych porażek.
Nic bardziej mylnego niż postrzeganie tego projektu przez pryzmat wyłącznie porażki. W marcu 2015 w trakcie konferencji SXSW w Austin, Astro Teller, szef Google X powiedział: “It is not the end it is just the beginning. Failing doesn’t have to mean not succeeding, it can be, hey we tried that, we can go forward, smarter’; we need to fail faster”.
Z jednej strony można stwierdzić, że Google wydał miliony dolarów i oddał w ręce konsumentów jedynie niedoskonałą beta wersję produktu. Z drugiej strony, warto dostrzec, że oto cały świat stał się technologicznym polem doświadczalnym. Pamiętajmy, że Google pod koniec ubiegłego roku zainwestował 542 miliony dolarów w firmę Magic Leap, która specjalizuje się w rozwiązaniach VR. Potwierdza to jednoznacznie dalsze plany prac nad Google Glass z wykorzystaniem bezpośredniej projekcji na siatkówkę oka.
Dobre rozwiązania powstają z połączenia doświadczenia oraz ciągłej nauki, tylko wtedy można mówić o wykreowaniu usług przyszłości, odpowiadającej na realne problemy i wyzwania komunikacyjne marek. Tylko efektywnie współpracujące zespoły świadome potencjału nowych technologii, wyciągające wnioski z realizowanych projektów mogą tworzyć rewolucyjne rozwiązania, godne głównych nagród w kategorii Innowacje na festiwalu Cannes Lions.
Dobre projekty oraz udane kampanie, bazujące na wykorzystaniu innowacyjnych technologii, są idealnym narzędziem wspierającym komunikację marketingową. Przykładem jest „kampania” Fiat Live Store, której pomysłodawcą jest mój kolega z pracy Edwardo Battiston** (Isobar, Sao Paulo Brazylia). To świetny projekt, pokazujący, jak za pomocą technologii stworzyć można nowy kanał komunikacji marketingowej, bazujący na nowym modelu biznesowym i nowej formie prezentacji produktu. By w pełni zrozumieć jego potencjał, zachęcam do odwiedzenia oficjalnej strony projektu.
Marki na naszych oczach dopasowują swoje produkty do naszych potrzeb, coraz częściej jesteśmy odbiorcami reklamy spersonalizowanej, odpowiadającej na nasze potrzeby. Celem nie jest zebranie jak największej ilości informacji, ale wyciągnięcie odpowiednich wniosków i dostarczenie odpowiednich produktów do zainteresowanych osób.
* Artukuł powstał na bazie prelekcji „Makerlaby, roboty i wearable, czyli make things happen w komunikacji marketingowej” wygłoszonej w trakcie konferencji Digital Think Tank.
** Edwardo Battiston, będzie gościem konferencji Innovation Ad 21 maja w Warszawie.
Więcej interesujących informacji można znaleźć w Wearable Technology Report
Zbigniew Nasarzewski
Z wykształcenia inżynier elektronik, z zamiłowania rysownik, na co dzień Innovation Manager w agencji komunikacji zintegrowanej w dziale Digital Activation Group, w firmie Dentsu Aegis Network Polska.