Decluttering to dziś popularne pojęcie, które najczęściej pojawia się w kontekście domowych porządków – układanie ubrań, porządkowanie półek z książkami czy też mądre zorganizowanie szafek kuchennych. Czy filozofię declutteringu można przenieść również do przestrzeni przeznaczonej do pracy?
Zdecydowanie decluttering to nie jest tylko odkurzanie i porządkowanie mieszkań. To szeroko rozumiana usługa polegające na odgraceniu i porządkowaniu każdej przestrzeni, w której spotykamy się z nadmiarem niepotrzebnych rzeczy. W takich miejscach mamy poczucie przytłoczenia.
Czasem po prostu nie umiemy rozstawać się z przedmiotami – stąd potrzeba usługi, jaką jest decluttering. Na zachodzie jest to bardzo popularne od wielu lat, w Polsce zaledwie od kilku. Ja zaczęłam mówić o declutteringu i wprowadzać tę usługę na nasz rynek w 2016 roku.
Zobacz również
Czyli na długo przed pandemią.
Tak, potrzeba narodziła się dużo wcześniej, ale pandemia spowodowała, że dużo bardziej zaczęliśmy przyglądać się naszym przestrzeniom. Oczywiście miał na to wpływ home office i dużo częstsze spędzanie wolnego czasu w zaciszu domowym – wtedy zaczęliśmy dostrzegać rzeczy, na które do tej pory nie zwracaliśmy uwagi.
Te rzeczy często nas drażnią, rozpraszają…
…musimy się ich po prostu pozbyć z naszego otoczenia, aby się lepiej poczuć i czuć bardziej zorganizowanym. Poza aspektem funkcjonalnym, coraz bardziej przywiązujemy wagę do tego, jak wygląda nasz dom i biuro – inspiracji szukamy w Internecie, telewizji, książkach. Jestem przekonana, że na zmianę naszych upodobań wpłynął również trend minimalizmu – dużo się mówi o tym, że należy się otaczać mniejszą liczbą rzeczy, za to bardziej jakościowych.
Z jednej strony mamy modę na minimalizm, z drugiej nowe zjawisko nazywane „cluttercore”. Jest to trend całkowicie przeciwstawny do tego, o czym teraz rozmawiamy – jego zwolennicy szukają unikatowych przedmiotów na bazarach i przywożą pamiątki z podróży, aby móc wypełnić nimi swoje wnętrza. Wokół cluttercore jest zbudowana cała filozofia – dzięki rzeczom tworzymy swój „kokon”, zagracona przestrzeń wydaje nam się bardziej bezpieczna.
Samo kupowanie używanych rzeczy na bazarach uważam jako bardzo wartościowy trend – dajemy drugie życie przedmiotom, a tym samym bardziej dbamy o naszą planetę, bo nie napędzamy konsumpcjonizmu. Zresztą zasadę „zero waste” bardzo często wdrażam z moimi klientami, którzy porządkują swoje wnętrza – zamiast polecać im kupowanie nowych mebli, pojemników, czy segregatorów, proszę ich o przyjrzenie się temu, co mają wokół siebie.
#PolecajkiNM cz. 32: czego szukaliśmy w Google’u, Kryzysometr 2024/25, rynek dóbr luksusowych w Polsce
Moim zdaniem problem pojawia się, wtedy, gdy tych rzeczy wokół nas jest po prostu za dużo – bez względu na to, czy są nabywane z drugiej ręki, czy kupujemy całkowicie nowe produkty. Zarówno z ograniczaniem rzeczy, jak i ich kolekcjonowaniem, jest tak jak ze wszystkim w życiu, czyli po prostu dobry jest umiar i brak przesady.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Co się wtedy dzieje?
Wtedy takie rzeczy przejmują nad nami władzę – one determinują nasze życie, nie jesteśmy w stanie się wśród nich odnaleźć i potykamy się o nie na każdym kroku. Zawsze kluczem jest umiar.
Z drugiej strony, dla każdego pojęcie „nadmiar” będzie oznaczać do innego.
To prawda, ale w moim odczuciu do zmian musi dojść wtedy, gdy zaczynamy się gubić w bałaganie i trzeba na to znaleźć jakieś rozwiązanie. Muszę tutaj dodać, że absolutnie nie jestem za perfekcyjnym porządkowaniem i nigdy nie robię tzw. „testu białej rękawiczki”. Nie uważam też, że każdy powinien mieć jakąś określoną liczbę przedmiotów. Ostatnio klientka mnie zapytała, ile powinna mieć par butów, a na to nie ma żadnej właściwej odpowiedzi. Butów możemy mieć tyle, ile uważamy, że nam pasuje, ale kupowanie ich nie powinno się wiązać się z wyrzeczeniami związanymi z innymi ważnymi rzeczami. Zachęcam zawsze do zastanowienia się, czy warto trzymać w szafie pary, w których nie chodziliśmy np. od dwóch lat.
Czy takiego życia w umiarkowaniu można nauczyć się np. z programów Marie Kondo?
Tak, ale nie tylko. Na samym Netflixie jest wiele programów, które dotykają problemu porządkowania przestrzeni, pozbywania się niepotrzebnych rzeczy, aranżacji funkcjonalnych wnętrz. Z nich się możemy dowiedzieć, jak sprytnie przechowywać rzeczy i jakie są sposoby na zachowanie porządku w domu. Wiele z tych wskazówek oczywiście możemy przełożyć na przestrzeń biurową, czego potwierdzeniem jest najnowsza książka Marie Kondo „Jak czerpać radość z pracy?”. W niej zostało zawartych wiele cennych informacji o porządkowaniu swojego stanowiska pracy.
Kiedy i jak wdrażać filozofię declutteringu w przestrzeni biurowej?
Na pytanie „kiedy” odpowiadam – gdy mamy bałagan i jesteśmy sfrustrowani tym faktem. Gdy mamy przez nadmiar rzeczy gorsze samopoczucie i trudniej nam się skoncentrować, bo zamiast pisać maila czy przygotowywać umowę, skupiamy się na stosie dokumentów (i tym samym innych obowiązków) na naszym biurku. A my w pracy musimy wiedzieć, jak działania wdrażać w odpowiedniej kolejności i doprowadzać wszystkie do samego końca. Bałagan po prostu znacząco utrudnia nam naszą pracę.
Od czego jednak zacząć porządkowanie takiej przestrzeni? Wiem, że wiele osób ma opory przed wyrzucaniem niepotrzebnych rzeczy. Co ich może powstrzymywać?
Jest oczywiście jakaś mała, znikoma wręcz liczba osób, która odnajduje się w tzw. artystycznym nieładzie, tudzież bałaganie. Ja jednak wierzę mocno, że w większości wypadków jest to albo lęk przed zmianą, albo po prostu niechęć do wykonania tego pierwszego kroku, bo jednak wiąże się to z dodatkowym wysiłkiem, nieprzyjemnym obowiązkiem.
Takie osoby zawsze przekonuje, że warto spróbować. Zacznijmy od tego, że na takie porządki rezerwujemy sobie czas w naszym kalendarzu, bo gruntowe odgracanie nie zajmie nam godziny. Warto się zastanowić, jakbyśmy chcieli, żeby to nasze biurko, pokój czy miejsce do pracy wyglądało po całej metamorfozie, którą sobie przeprowadzimy. Wcześniej możemy poszukać inspiracji w Internecie na Pintereście, zobaczyć jak chcemy zaaranżować nasze biuro. Może jest coś, co sprawi nam większą frajdę do przychodzenia do pracy albo do siadania do komputera, jeżeli zmienimy sobie biurko albo krzesło, albo podkładkę pod monitor. Czasami wystarczy zmienić jedną, niedużą rzecz i okazuje się, że nagle z wielką przyjemnością siadamy do pracy.
Wspominasz o wymienianiu niepraktycznych rzeczy. A co z nabywaniem nowych, które mają ułatwić pracę?
Warto się zastanowić, co nam jest niezbędne do naszej pracy. Zależnie od tego, jaką pracę wykonujemy, czasem na biurku wystarczy jedynie laptop, a czasem musimy mieć także kalendarz, długopis i telefon. Osoby zajmujące się formalnościami będą potrzebować też segregatorów na faktury, umowy, przegródki na niezbędne dokumenty. Ktoś inny będzie miał na biurku kilka notatników, bo woli najpierw przelać myśli na papier, a dopiero później na komputer. Podsumowując, warto zastanowić się, czego konkretnie potrzebujemy w tym naszym miejscu pracy i pod te potrzeby je aranżować.
Co z takimi rzeczami jak rośliny czy dekoracje na biurku? Ja zauważyłam, że gdy pracuję z domu, to muszę mieć blisko siebie jakiegoś kwiatka. Wolę zawiesić wzrok na pięknej roślinie niż na białej ścianie.
Kwiaty pomagają oczyszczać powietrze, dostarczają więcej tlenu, działają ogólnie kojąco na nasz umysł, dlatego rozumiem potrzebę posiadania ich na biurku. Dodam tylko, że tak jak na ciebie pozytywnie działają rośliny, tak na kogoś innego podobnie będą działać kolory, np. kolorowa ściana, plakat czy obraz zawieszony w gabinecie. Kolory są w stanie pozytywnie stymulować nasz umysł, a także pomagają lepiej odpoczywać.
Jeśli tylko intuicyjnie czujemy, że jakiś tego typu element będzie w stanie umilić naszą pracę, to oczywiście będę doradzać wprowadzenie go do wnętrza!
Co jeśli pracujemy z domu, a miejsce pracy to biurko postawione w kącie sypialni? Jak wówczas rozdzielić przestrzeń do pracy od przestrzeni prywatnej?
Jak wiadomo, nie wszyscy mamy możliwość zorganizowania sobie osobnego pomieszczenia na tzw. gabinet czy biuro. To jest marzenie wielu osób, które pracują np. przy stole w jadalni czy na kanapie z podkładką pod laptopa. Ważne jednak, aby nie rezygnować z rozdzielenia obowiązków zawodowych od życia prywatnego i spróbować jakoś ten kącik do pracy sobie wydzielić.
Miejsce do pracy możemy oddzielić np. dużą donicą z kwiatem, która stanie pomiędzy biurkiem/stolikiem, a resztą salonu. Możemy również zastanowić, czy jesteśmy w stanie nasze dokumenty schować w taki sposób, żeby nie leżały ciągle na wierzchu – może kupić jakieś kuwetki na dokumenty lub wygospodarować szufladę w komodzie w jadalni? Chowając je przed naszym wzrokiem możemy po godzinach pracy skutecznie odciąć się od naszych zadań. Wieczorami dom powinien być domem, a nie biurem, w którym zostajemy po godzinach. Z pewnością docenią to też nasi domownicy.
A jak metodę polecałabyś na segregację wspomnianych dokumentów?
Musimy wypracować sobie pewien system, ale przed tym warto się zastanowić, co do tej pory najlepiej nam się sprawdzało – czy pojedyncze, cienkie teczki na każdego klienta, czy np. każdy projekt osobno? Może łatwiej nam się odnaleźć w systemie kolorystycznym w różnych segregatorach? W moim przypadku to był właśnie klucz do sukcesu – faktury mam zebrane w czarnych segregatorach, gdzie są posegregowane latami. Natomiast formalności związane z moimi klientami zamknęłam w żółtych segregatorach. W ten sposób dużo łatwiej i szybciej odnajduje wszystkie dokumenty.
Powinniśmy zatem szukać systemu, który będzie dla nas najbardziej optymalny.
Zdecydowanie. Warto pamiętać, że nawet jeżeli zobaczymy jakieś super rozwiązanie w Internecie, czy na Instagramie, nie zawsze będzie ono pasować do naszej pracy i stylu życia. Oczywiście testujmy i sprawdzajmy, ale wszystko dopasowujmy do swojej wygody, mieszkania, czy też biura.
Czy dobrym pomysłem są np. parawany w home office?
Oczywiście, jeżeli tylko nasz metraż na to pozwala i mamy taką możliwość. Parawan na pewno pomaga, gdy pracujemy z domu wraz z naszym partnerem lub gdy wokół nas bawią się dzieci. Warto wiedzieć, że takiego parawanu nie musimy specjalnie kupować – możemy go zrobić z mobilnego wieszaka na ubranie, z prostopadle ustawionej półki z książkami, czy też zastąpić go kwietnikiem.
Jeśli skutecznie chcemy odciąć się od otoczenia, możemy kupić sobie słuchawki wygłuszające i to bardzo pomaga się skupić.
Odnoszę wrażenie, że w utrzymaniu porządku w miejscu pracy przeszkadzają również gadżety, którymi się otaczamy.
Zgadza się, wiele osób ma np. kilkanaście jak nie więcej długopisów w szufladach. Jak się dobrze zastanowimy to piszemy w zasadzie jednym, może dwoma. Tak samo dotyczy wszystkich innych narzędzi typu zszywacz, dziurkacz, nożyczki itp. – zazwyczaj naprawdę wystarczy nam jeden i nie są nam wtedy potrzebne żadne dodatkowe pojemniki, kubki na pisaki.
Jeśli miałabym polecić jeden produkt, który poprawił organizację na moim biurku, byłaby to bardzo sprytna półeczka z popularnego sklepu meblowego, która służy mi za podstawkę pod monitor. Ma w sobie szufladkę, do której chowam wszystkie swoje niezbędne zakreślacze, długopisy i notesiki, a pod nią wsuwam klawiaturę. W ten sposób wszystko mam dosłownie w jednym małym miejscu i więcej tak naprawdę nie potrzebuję.
Gadżety to również nieodzowny element branży marketingowej. Do niedawna królowały firmowe długopisy, notesy, torby materiałowe. Był też czas, kiedy z jednego spotkania wynosiło się kilka pendrive’ów, na których zapisywane były materiały prasowe.
Gdy ja pracowałam w reklamie, rozdawałam wszystkie tego typu rzeczy po rodzinie i znajomych. Zawsze jakoś udawało mi się rozdysponować ten nadmiar gadżetów, bo wiadomym jest, że sami nie jesteśmy w stanie ich zużyć.
Podczas biurowego declutteringu, polecam swoim klientom właśnie rozdawanie lub sprzedawanie co bardziej wartościowej rzeczy – na mojej stronie internetowej opublikowałam nagranie z DDTVN, w którym pokazuję krok po kroku jak sprzedać ubrania on-line. Wiem jednak, że nie każdy ma czas na to – wówczas zawsze można oddać te rzeczy do sklepu charytatywnego, do instytucji, które są w potrzebie albo facebookowej grupie „Uwaga, śmieciarka jedzie”. W tym ostatnim przypadku sam zainteresowany musi się pofatygować i odebrać wystawiony za darmo przedmiot. Wyrzucajmy do śmieci tylko rzeczy zepsute, połamane, nienadające się do użytku i do naprawy.
Część osób na pewno powie, że sama sobie z tym wszystkim nie poradzi – szczególnie, gdy decluttering ma dotyczyć większej firmy. Czy wtedy warto sięgnąć po poradę fachowca? Kiedy się przydają kursy, szkolenia, warsztaty?
My z Akademią Stagingu prowadzimy szkolenie dla osób, które chcą się biznesowo zająć declutteringiem i świadczyć takie usługi. Bardzo gorąco zachęcam, jeżeli ktoś odnajdzie w sobie taką pasję i chciałby pomagać innym w ten sposób.
Jeżeli jednak ktoś chce uporządkować własne biuro, to jest na rynku bardzo duży wybór książek, w których możemy znaleźć inspirację, programów telewizyjnych, nagrań na YouTube. Zawsze służymy też konsultacją declutteringową – wówczas wspólnie z ekspertem łatwiej przejść przez ten cały proces. W przypadku większych realizacji, udzielamy wsparcia dostosowanego do potrzeb klienta – najpierw rozmawiamy o celach, a później wspólnie wypracowujemy wspólną wizję zmian w domu czy też przestrzeni biurowej.
Maria Ernst-Zduniak – prekursorka declutteringu w Polsce i założycielka Domowych Metamorfoz. Profesjonalnie zajmuję się odgracaniem, pomagając moim klientom ogarnąć przestrzeń wokół nich. Swoją pasją do porządkowania oraz sprytnymi rozwiązaniami dzieli się zarówno w mediach społecznościowych na Facebook, Instagram jak i w mediach – na przykład w telewizji. Organizuje warsztaty, szkolenia i prowadzi wykłady z podstaw home stagingu (np. dla agencji nieruchomości).