Na rywalizację cenową dyskontów szczególnie liczą Polacy najmniej zarabiający miesięcznie na rękę, tj. poniżej 1000 zł oraz 1000-2999 zł. Na wojnie cenowej głównie zależy mieszkańcom największych oraz średnich miast w Polsce.
Badanie też pokazuje, że tylko jedna piąta rodaków wcale nie czeka na ww. scenariusz. Do tego kilkanaście procent uczestników sondażu jest niezdecydowanych, a mniej niż 10 proc. Polaków w ogóle nie interesuje się tym tematem.
Zobacz również
– Uważam, że sieci handlowe jak zwykle dobrze wyczuwają potrzeby konsumentów i dokładnie podążają za ich tokiem myślenia. To badanie może tylko potwierdzać słuszność podejścia biznesowego dyskontów. Widząc jego wyniki, retailerzy mogą jeszcze bardziej zaostrzyć walkę między sobą. Myślę zresztą, że ona szybko się nie skończy. Działania będą jeszcze bardziej zintensyfikowane, bo sieci będą widziały w nich głębszy sens – przewiduje ekspert z Grupy Offerista.
Polacy oczekują „wojny na ceny” między dyskontami
Badanie UCE RESEARCH i Grupy Offerista wykazało, że 55,5% Polaków oczekuje zaostrzonej walki cenowej pomiędzy dyskontami, żeby zrobić taniej świąteczne zakupy. Wśród nich 28,3% raczej ma na to nadzieję, a 27,2% zdecydowanie się na to nastawia.
– Wynik ten nie powinien nikogo dziwić. Rodzimi konsumenci zawsze oczekiwali najlepszych cen. Polacy z reguły wychodzą z założenia, że sieci handlowe powinny walczyć między sobą o ich uwagę. Natomiast to, że ponad połowa społeczeństwa tego oczekuje od dyskontów, wynika przede wszystkim z tego, że rodacy wciąż żyją w cieniu oszczędności. I nawet mimo tego, że inflacja mocno wyhamowała, chcą, a często nawet muszą, dalej zaciskać pasa. W mojej ocenie taka sytuacja jeszcze długo będzie trwała, a przynajmniej do czasu stabilnego wyhamowania inflacji. Ale to też nie jest pewne, bo konsumenci nawet w lepszych czasach
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
będą oczekiwać wojen cenowych, tylko ich zwolenników będzie nieco mniej niż teraz – mówi Robert Biegaj, współautor badania i ekspert rynku retailowego z Grupy Offerista.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Analitycy z UCE RESEARCH nie mają wątpliwości, że jeszcze przez długi czas Polacy będą oczekiwali jakichkolwiek wojen cenowych, bo jest im to zwyczajnie na rękę. Do tego, rynkowi specjaliści zapowiadają, że hamowanie inflacji jest tylko chwilowe. Jednak nawet całkowite jej zastopowanie wcale nie musi spowodować, że Polacy nagle przestaną interesować się tego typu „wojną na ceny”.
– Inflacja nauczyła konsumentów, że zawsze trzeba oszczędzać. Nigdy nie wiadomo, co będzie dalej z cenami, tym bardziej że czynniki zaogniające sytuację cały czas pojawiają się na rynku – dodają autorzy badania z UCE RESEARCH.
Na zaostrzoną walkę najbardziej liczą Polacy mający 45-55 lat oraz 35-44 lat. Szczególnie dotyczy to osób zarabiających w trzech przedziałach kwotowych, tj. mniej niż 1000 zł netto miesięcznie, 1000-2999 zł oraz 5000-6999 zł. Przeważnie są to mieszkańcy miast liczących co najmniej 500 tys. ludności oraz 100-199 tys. osób.
– Wskazane wyżej dwa przedziały wiekowe reprezentują osoby, które w dużej mierze są odpowiedzialne za robienie zakupów we własnych gospodarstwach domowych. I to właśnie one najbardziej oczekują tego typu działań od sklepów. Z kolei Polakom najmniej zarabiającym nie ma się co dziwić. W ich przypadku to naturalne, że chcą kupić jak najwięcej w swoim budżecie. Ta grupa najczęściej korzysta z akcji promocyjnych i wszelkiego rodzaju obniżek cen, z reguły właśnie w dyskontach. Natomiast fakt, że ww. oczekiwanie jest najbardziej widoczne wśród mieszkańców największych i średnich miast, wynika z tego, że zazwyczaj mają oni pozaciągane kredyty. Żyją na wyższym poziomie, często nawet ponad stan i gdzieś muszą sobie to skompensować – analizuje Robert Biegaj.
Z kolei 22,1% badanych nie oczekuje ww. scenariusza. Raczej nie spodziewa się walki cenowej 14,5% respondentów, a zdecydowanie na nią nie liczy 7,6% ankietowanych. Natomiast 14,2% uczestników sondażu nie ma wyrobionej opinii w tym zakresie. Do tego 8,2% Polaków w ogóle ten temat nie obchodzi.
– Osoby nieoczekujące walki cenowej między dyskontami i niezdecydowane prawdopodobnie niekoniecznie szukają w sklepach promocji, okazji czy specjalnych rabatów. Zapewne też rzadko dokonują zakupów spożywczych – stwierdza ekspert.
Jak informują autorzy badania z UCE RESEARCH, zebrane dane wyraźnie pokazują, że ww. osoby przeważnie osiągają miesięczne zarobki powyżej średniej krajowej. Do tego są to najmłodsze dorosłe osoby, które rzadziej robią rodzinne zakupy.
– Stąd też ich zainteresowanie tego typu aktywnością dyskontów jest znikome. Często też młode osoby są wspierane finansowo przez rodziców i tak naprawdę częściej interesują się promocjami na markowe ubrania oraz kosmetyki niż walką np. Lidla z Biedronką – zwracają uwagę analitycy z UCE RESEARCH.
Walka o naprawdę spore pieniądze
Autorzy badania podkreślają też, że „walka” idzie o naprawdę spore pieniądze.
– Nie sądzę, aby którakolwiek sieć zrezygnowała z tego typu aktywności. Z czasem walka może przybrać nowe oblicze, bo zwyczajnie wyczerpie się obecna formuła, tj. klienci przestaną ją tak mocno zauważać. Jednak działania będą kontynuowane, tylko w innej formie, może nawet jeszcze ostrzejszej, niż teraz to obserwujemy – prognozuje Robert Biegaj.
Eksperci z UCE RESEARCH twierdzą, że wojna cenowa z reguły prowadzi na rynku do dwóch scenariuszy, które są etapami tego typu rywalizacji. W pierwszym konsumenci przez jakiś czas na tym wygrywają, bo robią tańsze zakupy. W drugim wariancie sieci obniżają ceny, ale tylko jakiejś grupy towarów, które wówczas mocno promują. Pozostałe ceny są raczej w normie lub lekko zawyżone, żeby skompensować sobie starty.
– Zatem konsument, chcąc naprawdę zaoszczędzić, musiałby dane rzeczy kupować w jednym sklepie, a pozostałe – w drugim, trzecim i czwartym. Tylko szybko by się zgubił w swoich szacunkach, bo promocje wyjątkowo często się zmieniają. Inną kwestią jest to, że sklepy to nie instytucje charytatywne i muszą przecież zarabiać. A wojna cenowa doprowadza je do nieustanych obniżek cen, żeby wyprzedzić konkurencję. W związku z tym powstają pewnego rodzaju straty, które firmy muszą sobie zrekompensować. Robią to tak, że gdzie ujmą sobie zysku, to dołożą w innym miejscu. Ale konsument już tego nie widzi. Ma tylko przed oczami komunikat, że dana grupa towarów jest tańsza niż u konkurencji. Tym sposobem dyskonty odbierają klientów innym formatom – wyjaśnia Biegaj.
Chaos informacyjny – nie wiadomo, gdzie faktycznie jest tanio
Analitycy z UCE RESEARCH ostrzegają, że sama walka na ceny może doprowadzić do tego, iż konsument na dobre się zgubi, gdzie faktycznie jest tanio. Bombardujące go z każdej strony komunikaty o super ofertach i okazjach w końcu zaczną mu być obojętne lub zwyczajnie przestanie je zauważać.
– Wprowadzany w ten sposób chaos informacyjny prędzej czy później wytworzy – w jego ocenie – pewnego rodzaju pat poznawczy. Może też dojść do tego, że konsument zacznie się przed tym samoistnie bronić, uznając, że serwowany mu przekaz nie jest już zbyt wiarygodny – podsumowuje Robert Biegaj.
Opis metody badawcze
Badanie zostało przeprowadzone w dniach 13-14.03.2024 roku metodą CAWI (Computer Assisted Web Interview) przez UCE RESEARCH i Grupę Offerista na próbie 1007 dorosłych Polaków.
Zdjęcie główne: Freepik
PS Lidl Polska w kampanii „Lidlowy przegląd cenowy” przekonuje, że za zakupy zapłacimy taką samą cenę w każdym regionie Polski
Lidl Polska stworzył kampanię marketingową, w której podkreśla, że niezależnie od tego, czy klient robi zakupy w sklepach Lidl w Wielkopolsce, na Podlasiu czy w Trójmieście, zapłaci za produkty te same ceny.
PS2 Biedronka kontra Lidl, czyli wojna na SMS-y okiem ekspertów
Sieci popularnych sklepów walczą o każdego klienta i raczej dla nikogo nie jest to już zaskakujące. Nietypowy może być jednak wybrany w tym celu sposób – na taki zdecydowała się Biedronka, która wysyła swoim klientom wiadomości na temat obowiązujących promocji, porównując je przy tym do cen obecnych u największego rywala – Lidla.