grafika: fotolia
Wcześniejsze teksty autorki >>
Zobacz również
Krok po kroku
Warto zacząć od analizy tego, co zamierzasz robić. Zaczynasz od dwóch punktów: startu i mety. Co musisz zrobić, żeby się tam dostać? Jakie są sposoby, żeby to osiągnąć? Jakich narzędzi użyć? Staraj się odpowiadać na pytanie: “jak?”, rozpisując kroki coraz bardziej szczegółowo.
Wyobraź sobie, że masz startup, który dopiero rusza. Twoim celem jest zwiększenie zasięgu, czyli poinformowanie ludzi o swoim biznesie. Oczywiście prawidłowo sformatowany cel powinien stosować zasady SMART (o których pisałam we wcześniejszej części tekstu). Jak poinfomować ludzi o Twojej stronie? Na przykład mailing. Jaki? O czym? Jak często wysyłać? Co w nim zamieścić? Skąd wziąć bazę mailów? Warto to sobie rozpisać. A później nałożyć na kalendarz.
Where do I begin?
Zacznij od zasięgu – czyli od informowania ludzi. Jeśli nie masz profilu na jakimś portalu społecznościowym, na którym planujesz być obecny – załóż. Pytanie brzmi, czy warto zakładać profile wszędzie i wszystkie tego samego dnia. Czy masz materiały, żeby wypełniać te profile treściami? Przygotuj sobie kalendarz postów/wpisów. W jaki sposób najlepiej dotrzeć do grupy docelowej? Jak ją zaangażować w komunikację z marką? Drugim krokiem jest budowanie zaangażowania. Nie chodzi jednak o “lubię to” pod każdym wpisem, tylko o to, żeby te działania fanów przełożyły się na coś konkretnego, czyli na pewien wpływ. Z jednej strony mamy informować o ofercie, zachęcać do zakupu, z drugiej obsługiwać klientów – odpowiadać na pytania, pomagać, jeśli mają problem, z trzeciej nie tylko akcja się liczy, bo bez pewnej dozy zabawy, humoru i kreatywności nasze komunikaty nie będą się różniły od tych z tradycyjnych mediów.
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
A różnica jest duża, ponieważ dotychczas swoją ofertę się komunikowało, a teraz się o niej rozmawia – zarówno marka, jak i klient może rozpocząć dialog i aktywnie w nim uczestniczyć.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Wyjdź z epoki kamienia łupanego
Pytanie brzmi – jakie elementy taktyczne wykorzystać i jak je uszeregować, żeby mieć jak najwyższą skuteczność? Nie ma jednej prawidłowej odpowiedzi. Najłatwiej uzyskać ją obserwując lidera. Jak często dodaje treści o samej marce? Jakie ma aplikacje? Dlaczego jest liderem?
Nie ma sensu wywarzać otwartych drzwi – wykorzystaj czyjąś taktykę (o ile to oczywiście możliwe) i udoskonal ją. Proste rozwiązania są zwykle najskuteczniejsze.
Zapewne sprawdzisz największe fanpage na Facebooku czy kanale społecznościowym, z którego korzystasz. Pamiętaj jednak, że najbardziej angażujące i często bardzo duże są strony Kwejka i Demotywatorów. Wszyscy chętnie klikamy “lubię to” pod mądrym zdaniem typu: “to uczucie kiedy…”, ale nie przekłada się to na żadną akcję. Raz na jakiś czas tego typu treści jak najbardziej można publikować, ale warto stworzyć własne autorskie treści.
Bieżączka
Ludzie lubią, kiedy wiedzą, że marka trzyma rękę na pulsie. Odnoś się do aktualnych wydarzeń i świąt. Byłabym ostrożna w sięganiu do polityki, ale wydarzenia sportowe (Euro, Olimpiada), kulturalne (koncert jakiej gwiazdy, nagroda dla polskiego artysty) czy “trending topic” (słynny już dach na Stadionie Narodowym) są jak najbardziej dobrym pomysłem do wykorzystania. Tego nie da się zaplanować, ale przecież nie musisz się sztywno trzymać swojego harmonogramu, prawda?
Ludzi angażuje to, co właśnie przeżywają. Pory roku i pogoda, sesja lub matury, święta narodowe. Jeśli nie masz pomysłu na nic ciekawego, zawsze możesz… wykorzystać święto z Nonsensopedii albo stworzyć swoje własne.
Panta rei
Przygotowując harmonogram staraj się wyważyć nasilenie działań tak, by utrzymywać napięcie. Chodzi o to, żeby nie było okresów, np. nowej promocji produktu na poziomie całego marketingu, że fanpage żyje i jest ciekawy, ma aplikacje, konkursy i angażuje, a po zakończeniu okna aktywacyjnego (czyli promocji) życie na stronie zamiera. Myśl o prowadzeniu profilów w mediach społecznościowych jak o maratonie, a nie o sprincie. Mierz siły na zamiary!
Przed nami ciężki kawałek chleba, czyli określanie budżetu. Bo to, co nas podnieca, to się nazywa kasa. Tylko jeszcze żeby w kasie pełno było…