Przeczytaj opinie ekspertów o założeniu fundacji „Dzieci są z Nami” >>>
Co było bezpośrednim impulsem do założenia fundacji „Dzieci są z Nami”? Czy to odpowiedź na konkretne działania lub trend społeczny?
Źródłem samej decyzji jest obserwowany od lat i doświadczany (również przez nas) w przestrzeni internetowej hejt nękający rodziny, dla których internet jest naturalną częścią życia. Hejt ten jest systematycznie wywoływany przez pseudoeksperckie środowiska wypowiadające się na temat obecności wizerunku dzieci w sieci językiem pogardy, mowy nienawiści i kłamstw. Mam na myśli np. kanały commentary oraz aktywistów udzielających się w każdym nośnym temacie.
A bezpośrednim impulsem było przyklaskiwanie tym działaniom, a więc tolerowanie hejtu przez internetowych ekspertów, psychologów, medioznawców, publicystów.
Na kontach internetowych z całego świata dzieci są częścią życia i próba fałszowania rzeczywistości, i wskazywania, że to tylko chwilowy trend, który należy cofnąć do poziomu zero, odwraca tylko uwagę od konieczności wypracowania realnych, optymalnych i potrzebnych regulacji, razem, w dialogu ze wszystkimi uczestnikami tego zjawiska.
Czy celem fundacji jest promowanie obecności dzieci w social mediach, czy raczej edukowanie, jak to robić odpowiedzialnie?
Celem jest normalizacja obecności wizerunków dzieci w social mediach (nie mylić z używaniem social mediów przez dzieci) poprzez wypracowanie choćby Karty Dobrych Praktyk Sharentingu. Jak można zauważyć, w działaniu tym, bardziej chodzi o edukowanie, jak robić to odpowiedzialnie.
#NMInsights: Polskie podcasty o marketingu i e-commerce warte słuchania
Dopowiem, że chodzi o definicję zgodną z NASK: „Sharenting to słowo, które powstało z połączenia dwóch angielskich określeń: share – dzielić się, rozpowszechniać oraz parenting – rodzicielstwo. Terminem tym określa się regularne zamieszczanie przez rodziców w internecie, głównie na portalach społecznościowych, blogach, forach dyskusyjnych, szczegółowych informacji, zdjęć i filmów z życia dzieci”. Z samą definicją również są problemy w dyskusjach, i na tym polu również chcemy edukować.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Chodzi o apelowanie, że dzieci są z nami w każdym aspekcie życia.
Jak definiujesz granicę między rodzicielską ekspresją a naruszeniem prywatności dziecka w internecie?
Nie jest naszą rolą definiowania tej granicy samodzielnie.
Naszą rolą jest apelowanie, aby teoria łączyła się z możliwością realnego zastosowania w obecnym świecie m.in. do obecnych nawyków i adekwatna do rozwoju technologicznego.
Czy fundacja planuje opracować konkretne wytyczne lub kodeks odpowiedzialnego sharentingu?
Tak, jak napisałem wcześniej, fundacja planuje opracować ze specjalistami kartę dobrych praktyk lub dołączyć do uczestnictwa w tworzeniu obecnej karty dobrych praktyk, jako głos rodzin, która już w przestrzeni internetowej się znajduje, ale do tej pory była w dużej mierze pomijana w dyskusji i działaniach. Ponieważ w naszej opinii ważnym jest, aby przede wszystkim wypracowane wytyczne były realnie możliwe do zastosowania, a nie wisiały przez wiele lat jako nie wnoszące prawie nic i traktowane sucho teoretyczne.
Dodam, że naszym wkładem merytorycznym jako przedstawicieli fundacji,czyli mnie i mojej żony – fundatorki, jest jedynie dołożenie doświadczeń i wiedzy na temat realnych przeciwności.
Między innymi uważamy, że nie da się zastosować tych samych wytycznych dla osób publicznych, rozpoznawalnych, ponieważ one mają również inne konsekwencje, inne przeciwności przy ich realizacji.
Jak fundacja podchodzi do kwestii zgody dziecka – zwłaszcza, gdy nie jest ono w stanie jej świadomie wyrazić?
Temat zgody dziecka jest bardzo złożony, a uważamy, że został ponownie spłaszczony w dyskusji o obecności dzieci w sieci, poprzez oderwanie go od analogicznych innych decyzji życiowych podejmowanych w życiu m.in. kwestii wyznaniowych, zajęć sportowych.
Rodzic nie ma innego wyjścia, jak podejmować decyzje za dziecko, zanim osiągnie ono świadomość dokonywanych wyborów.
Chciałbym zauważyć, że należałoby rozdzielić zgodę na publikowanie oraz zgodę na samo nagrywanie, robienie zdjęć, ponieważ naszym zdaniem, i na to chcemy również zwrócić uwagę, ważnym jest umiejętność odczytywania niewerbalnych sygnałów dziecka. W tym zakresie fundacja również chce zabrać głos i proponować realne rozwiązania regulacyjne.
W opisie fundacji pada sformułowanie „stawiamy czoła ruchom, które chcą wyeliminować wizerunek dzieci z Internetu” – czy możesz doprecyzować, co to za ruchy? Czy ich działania naprawdę są groźne?
Są to ruchy pseudoekspertów, aktywistów, a z naszych obserwacji i doświadczeń wynika, że w znakomitej większości bezdzietnych, którzy ubolewają, że dzieci są jeszcze w ogóle widoczne świecie cyfrowym, ale i narzekają na ich obecność w świecie rzeczywistym.
Są to na przykład kanały YouTube nazywające siebie commentary, chociaż z samym komentowaniem mają mniej wspólnego niż z opiniowaniem. Moralizatorzy, którzy nie wiedzą, o czym mówią, a swoimi działaniami, powodują nagonki, hejt i zastraszanie rodzin w internecie.
Bardzo ciekawym jest, że osoby chcące fundacji i naszym ideom pomóc lub wyrazić aprobatę, kontaktują się wiadomościami prywatnymi z lęku o lincz.
Tak, hejt jest groźny i sami, jako przedstawiciele fundacji w naszym życiu przeprowadziliśmy już kilka spraw sądowych, wszystkie wygraliśmy, ale odczuliśmy realnie skutki tych działań na naszym zdrowiu, a w związku z otwarciem fundacji otrzymaliśmy mnóstwo wiadomości od rodzin z dziećmi, o tym jak z największą krzywdą z jaką się spotkały, jest hejt od tych mieniącymi się obrońcami dzieci.
Czy nie obawiasz się, że fundacja „Dzieci są z Nami” może być odebrana jako zachęta do dalszej komercjalizacji dziecięcego wizerunku?
Nie, ponieważ to fundacja „Dzieci są z Nami” właśnie ma pomysły i propozycje na regulacje komercjalizacji. Proszę pamiętać, że to jest praktycznie drugi dzień roboczy startu działania naszej fundacji i nie sposób poinformować o wszystkim od razu.
Jak odpowiesz na głosy krytyczne, że Twoja fundacja bardziej promuje markę osobistą Lil Masti niż faktycznie wspiera dzieci?
Nie słyszeliśmy osobiście takich głosów, ale fundacja traktująca o tak nośnym i niestety nad czym ubolewamy – kontrowersyjnym działaniem jest raczej obciążeniem marki osobistej.
Gdyby Twoje dziecko w wieku 18 lat poprosiło Cię o usunięcie wszystkich zdjęć z dzieciństwa z internetu – co byś zrobił?
Gdybanie o świecie, który będzie za kilkanaście lat uważam za bezzasadne, bo ten świat regulacji i kontroli w świecie cyfrowym będzie inny.
Śledzimy wszelkie raporty i działania m.in. o digital ID i jego zastosowaniach. Wiele z naszego życia nie możemy, a chcielibyśmy usunąć: nierzadko nasze rody, obciążenia pokoleniowe, błędy, zdarzenia z przeszłości. Świat tak wygląda, że nie da się wygumkować wszystkiego co może być niewygodne, a życie w „sterylnych warunkach” jest niemożliwe.
My osobiście nauczymy nasze dzieci realnej postawy wobec rzeczywistości i na pewno samo przekroczenie wieku 18 lat nic nie zmieni. Świadomość uzyskają wcześniej i na bieżąco będziemy w relacji z nimi i do tego również zachęcamy.