fot. Twitter/Warszawa
Po 18 latach znak promocyjny „Zakochaj się w Warszawie” został zastąpiony nowym, „poważniejszym” logo. Decydując się na rebranding, Warszawa postawiła na prostotę. Miasto odeszło bowiem od artystycznej, kolorowej wizji syrenki na rzecz graficznego uproszczenia herbu stolicy z syreną o profilu Marii Skłodowskiej-Curie.
Zobacz również
Jak tłumaczy ratusz, na decyzję o zmianie logo wpłynęło wiele czynników. Dotychczasowy znak promocyjny zaczął odbiegać od trendów graficznych i stał się mało czytelny. Warszawa postanowiła zaktualizować identyfikację wizualną, aby lepiej odpowiadała na aktualne potrzeby komunikacyjne miasta w obliczu trudnych, międzynarodowych wydarzeń.
Podobnie jak w 2004 roku, odświeżone logo stolicy spotyka się z mieszanymi reakcjami odbiorców. A jak zmianę syrenki oceniają eksperci? Swoją opinią na temat nowej identyfikacji wizualnej m.st. Warszawy podzielili się z nami: Łukasz Smykla z Focus Nation, Rafał Szczepaniak z agencji Plej, Adriana Depta z agencji Dziadek do Orzechów oraz Robert Sosnowski z Biura Podróży Reklamy.
Łukasz Smykla Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
creative supervisor, Focus Nation
Zmianę identyfikacji wizualnej Warszawy warto rozpatrywać w dwóch aspektach. Po pierwsze oceniając kierunek zmiany wizualnej, który w mojej opinii wpisuje się w aktualny trend tworzenia identyfikacji miejskich, czerpiąc z tego co najlepsze, czyli z historii, opierając się głównie na heraldyce. Inspirację tym kierunkiem zmiany oraz czerpanie z doświadczeń innych miast w tym zakresie można dobrze uchwycić, analizując znaki takich stolic jak Paryż, Wiedeń, Helsinki lub Sztokholm.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Na uwagę zasługuje oparcie rebrandingu o uproszczoną, syntetyczną wizję herbu naszej stolicy. To nowoczesna, minimalistyczna, wypracowana z pietyzmem, syntetyczna interpretacja herbu z 1938 roku. Drobiazgowy proces projektowy objął również aspekt nadania cech upodabniających twarz Syrenki do profilu słynnej warszawianki – Marii Curie-Skłodowskiej.
Pozytywnie oceniam również zmiany kompozycyjne, kolorystyczne i czytelność typografii. Suma tych zabiegów sprawia, że znak identyfikujący najważniejsze dla Polaków miasto, staje się jego nowoczesną, estetyczną wizytówką.
Zestawiając wycofywany znak z nowym, widać, jak bardzo zdezaktualizowała się ekstrawagancka, abstrakcyjna forma tego pierwszego. Upatruję w tym przestrzeń do pozytywnej zmiany. Nowy znak nie zużyje się tak szybko, ponieważ fundamenty koncepcyjne, na których został stworzony, są ponadczasowe i bardzo pojemne. Jestem przekonany, że mocno osadzą go w naszej miejskiej rzeczywistości.
Osobnymi wątkami są ocena kosztów tego procesu, jego finansowanie oraz zasadność takich inwestycji. Krytycznie oceniam bowiem decyzję ratusza o dokonaniu tej zmiany w obliczu kryzysu. Wszyscy doświadczamy obaw związanych z bezpieczeństwem i inflacją, dlatego też obecnie niefortunnie jest komunikować takie przedsięwzięcia. Miasto mogło te środki inaczej spożytkować.
Myślę, że wrażliwość opinii publicznej w kwestii przeznaczania przez miasto środków na promocję może zostać wystawiona na próbę. Ta kwestia z pewnością będzie budzić emocje. Jestem przekonany, że będzie również paliwem do dyskusji politycznych.
Docenić jednak trzeba decyzję o ograniczeniu budżetu przez ratusz, który nie planuje żadnych kampanii komunikujących tę zmianę. Zgodnie z deklaracją władz miasta działania wdrożeniowe związane z procesem rebrandingu marki Warszawa będą wprowadzane stopniowo. Wyprodukowane już stare materiały zostaną zastąpione nowymi dopiero po ich wyczerpaniu lub zużyciu.
Oceniając wartość finansową tej zmiany, warto patrzeć na zakres oraz złożoność procesu projektowego i cele marketingowe, jakie taka inicjatywa ma realizować. Dlatego deklarowany przez ratusz budżet mnie nie szokuje. Wartość tej skali oraz rangi procesów rebrandingowych tak się właśnie kształtuje.
Pozostaje mieć nadzieję, że zmienne okoliczności polityczne za jakiś czas nie rozpoczną tego procesu na nowo.
Rafał Szczepaniak
head of design, Plej
Suma 150 tysięcy złotych to nie wygórowana kwota za stworzenie logotypu i spójnego sytemu identyfikacji dla tak dużego miasta, jakim jest Warszawa. Studio projektowe musiało wziąć na siebie bardzo dużą odpowiedzialność i przygotować projekt, który będzie dobrze funkcjonował w najróżniejszych sytuacjach i przestrzeniach. Dodatkowym wyzwaniem było dotarcie do różnych grup odbiorców – zarówno do mieszkańców, turystów, osób starszych, jak i młodych. Dzięki nawiązaniu do tradycji i osadzeniu całości we współczesnych trendach projektowych świetnie udało się temu zadaniu sprostać. Nowa syrenka jest elegancka i czytelna.
Oprócz znaku powstał też bardzo dobry system identyfikacji wizualnej, który zachwyca spójnością, minimalizmem i uniwersalnością.
Czy wydanie 150 tysięcy na nowe logo to dobry pomysł? Moim zdaniem świetny. Kwota jest niewielka w stosunku do korzyści, jakie zapewne odniesie miasto dzięki nowemu wizerunkowi. Wizualnie stajemy się spójni i nowocześni, co będzie pozytywnie oddziaływało zarówno na biznes, jak i na kulturę. Natomiast osoby, które są niezadowolone, mam nadzieję, że za chwilę także docenią zmiany.
Adriana Depta
graphic designer, Dziadek do orzechów
Zdecydowanie jest to zmiana na plus. Nowe logo bardziej odpowiada na potrzeby zmieniającego się świata, jednocześnie będąc opartym o starą heraldykę miasta. „Nowa syrenka” jest czystym, czytelnym znakiem o prostym i nowoczesnym charakterze. Myślę, że zdecydowanie sprawdzi się on w przestrzeni publicznej, a także na wszelkich materiałach brandingowych, pozostając rozpoznawalnym nawet po znacznym pomniejszeniu.
Zgadzam się z argumentacją miasta. Stare logo już się przedawniło, znak był mało czytelny i tracił na czytelności w mniejszych formatach. Poprzednia syrenka niestety też nie zestarzała się zbyt dobrze i nie nadążyła za minimalistycznymi trendami, za którymi podążył internet. Obecny logotyp odpowiada na potrzeby współczesnego świata, choć sam znak wydaje się złożony, to pozostaje czytelny i łatwo będzie go zastosować w różnych materiałach. Nowy znak prezentuje się bardzo dobrze, wzorowany był na doświadczeniach innych miast europejskich, które również stworzyły swoje logotypy w oparciu o symbolikę herbową.
Ponadto poprzednie logo miało charakter lekki, zabawowy, bardziej kojarzyło się z wakacyjną akcją, a nie poważną instytucją. Obecny logotyp wzbudza więcej zaufania i bardziej odpowiada na potrzeby komunikacji miasta.
Uważam, że przy tak dużych projektach jak zmiana obrandowania całego miasta koszty logotypu są uzasadnione. Należy pamiętać, że ten koszt nie dotyczy samego znaku, jest to również cały system identyfikacji miasta stworzony z głową, dobrze przemyślany. Na nowy system identyfikacji wizualnej składają się również znaki jego dzielnic i jednostek organizacyjnych, oraz wytyczne do oznaczania różnego typu projektów. Nie jest to cena za sam logotyp, a za całą strategię komunikacji miasta.
Moim zdaniem zmiana logotypu jest powiewem świeżości ze strony miasta Warszawa i przyniesie pozytywne efekty, wprowadzając spójność komunikacji. Kiedy zostanie wdrożony w przestrzeń publiczną – a mam nadzieję, wydarzy się to jak najszybciej – wzmocni markę i sprawi, że będzie bardziej rozpoznawalna. Wprowadzenie nowego logotypu pokazuje też, że miastu nie są obojętne nowe trendy i pragnie nadążyć za duchem zmian.
Robert Sosnowski
CVO, Biuro Podróży Reklamy
Uważam, że nowe logo dobrze łączy klasykę i nowoczesność. Odnajduję w niej design lat międzywojennych, lat 60. oraz współczesny.
Dotychczasowa identyfikacja opierała się na dwóch znakach, jednym bardzo konserwatywnym – na herbie – i drugim, mającym bardziej charakter eventowy, bardzo wyrazistym, który przez to szybko się zdezaktualizował, choć miał fajne hasło. Miasto zapewne potrzebuje – zamiast dwóch znaków takich sobie i między sobą niespójnych – jednego znaku o wysokiej jakości, uniwersalnego, który będzie dobrze prezentował się na środkach komunikacji miejskiej, koszulkach, dokumentach, eventach. W mojej interpretacji taki był cel i tak zostało zrealizowane to zadanie.
150 tys. zł to raczej komfortowy budżet na zaprojektowanie logotypu i księgi znaku. Jednak nie jest to też budżet bizantyjski, zwłaszcza, jeśli projekt zakładał konsultacje z różnymi instytucjami, na co wskazują relacje twórców. Dochodzenie do optymalnego projektu może być czasochłonne. Zapewne sporo pracy wiązało się z wariantowaniem. Praca nad księgą znaków również potrafi być mozolna. Warto również wziąć pod uwagę, że raz zaprojektowany znak będzie używany przez lata, może nawet dziesięciolecia. Jego egzekucja na szyldach, flagach, dokumentach, emblematach, środkach komunikacji i w dziesiątkach innych miejsc, to w przeciągu tego czasu koszty idące w miliony. Warto więc powielać znak dopracowany, wykonany w toku profesjonalnego procesu.