fot.: www.shutterstock.com / SEO – krawiectwo internetu
Jednak, czy my, „e-marketerzy” o nim nie zapominamy?
Zobacz również
Jak Google rozumie personalizację SERPów? Wiemy na pewno o kilku czynnikach, które mają wpływ na pozycję: lokalizacja, urządzenie na którym wyszukujemy (np. smartfon vs. desktop), przeglądarka (m.in. historia wyszukiwań w niej zapisana), czy aktywne korzystanie z usług Google – Google+ oraz Kalendarza Google.
Tak naprawdę, spersonalizowane wyszukiwanie ma trzy poziomy głębokości. Google ma dostęp do największej ilości danych na nasz temat w momencie, kiedy jesteśmy zalogowani swoim kontem w przeglądarce (wejdź na google.pl i zobacz w prawym górnym rogu).
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Ale nawet jeśli nie jesteśmy zalogowani do konta Google, wyszukiwarka wciąż może spojrzeć m.in. na lokalizację naszego urządzenia (np. przez IP, a nie tę zapisaną na koncie) czy pobrać historię wyszukiwań z przeglądarki. Trzecim poziomem głębokości jest tryb incognito (znany też jako wyszukiwanie prywatne albo ze względu na to, do czego jest często używany – „porn mode” – który włączamy skrótem ctrl+shift+n), który już nie zwróci uwagi na naszą historię, ale lokalizację, czy rodzaj urządzenia wciąż bierze pod uwagę.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Jak widać, pozycjonowanie pod kątem wyszukiwania spersonalizowanego to kilka zupełnie różnych tematów. Poniżej przedstawimy pokrótce najważniejsze elementy.
Lokalizacja
Jak napisaliśmy powyżej, ten czynnik niemal zawsze będzie wpływał na wyniki wyszukiwania, nawet jeśli ktoś korzysta z wyczyszczonej przeglądarki bez zalogowania i w trybie incognito. Co to oznacza? Że zawsze musisz brać to pod uwagę. Jak to działa?
To mapka, którą wyrzucił mi Google po wyszukaniu „biedronka sklep”. Trzy podświetlone wyniki znajdują się w promieniu niecałego kilometra od miejsca, w którym wpisałem to zapytanie (zalogowany do konta Google – Wielki Brat doskonale wie gdzie jestem).
To jest mapka, którą dostałem po wylogowaniu się z konta Google. W większości też Warszawa, ale wyszukiwarka postanowiła zaznaczyć mi również sklep w Ząbkach, który jest ponad 14 kilometrów drogi ode mnie. Raczej nie skoczę tam po bułki. Ale i tak jest to bardziej przydatny dla mnie wynik, niż gdyby Google zaproponowało mi dyskont na przykład w Długosiodle.
Oczywiście jedne strony są bardziej podatne na wahania SERPów ze względu na lokalizację, inne mniej. Czynnik ten będzie bardzo ważny między innymi dla stron sklepów, czy usług stacjonarnych.
Od czego zacząć? Oczywiście od podstawowego SEO na stronie oraz założenia profilu w Google dla firmy. Potem możemy na przykład pododawać swoją firmę do spisów – warto się rozejrzeć, niektóre lokalne media oferują dodanie do takiej listy za darmo. Kolejne kroki to już opowieść na następny artykuł…
Część wyników prywatnych możemy ukryć w prawym górnym rogu wyników wyszukiwania klikając ikonkę globu
Urządzenie
To już czynnik, który nie dość, że działa tak samo dla zalogowanych, jak i wylogowanych, to jeszcze nie jest bardzo podatny na wahania. Albo jesteś na takim, albo na innym urządzeniu – nie ma tu wiele filozofii.
W ostatnim czasie za sprawą tzw. mobilegeddonu (który okazał się raczej mobilepetardą), czyli aktualizacji algorytmu Google, której główną misją jest premiowanie na urządzeniach mobilnych stron do nich dostosowanych, wszyscy pisali o wadze dobrej strony mobilnej (najlepiej responsywnej). Dlatego więc nie będziemy się tutaj zbytnio rozpisywać na ten temat – bardzo łatwo jest dotrzeć do tych informacji.
Według szacunków Cisco światowy ruch w internecie z urządzeń mobilnych przegoni ten ze stacjonarnych w 2018 roku (oczywiście w niektórych społecznościach czy regionach już to się stało). Google o tym wie i dlatego już teraz wymusza dostosowanie się do mobilnego świata.
fot.: www.shutterstock.com / spotkanie „towarzyskie” A.D. 2015
Google+
Młodym internautom już tłumaczę – to taki trochę Snapchat, ale nic tam się nie dzieje. To oczywiście przesada, Google+ ma pewną małą, ale silną grupę fanów. Musimy pamiętać o jednym – jest to usługa Google, a Google ma jeszcze milion innych narzędzi, którymi może po części wymóc korzystanie z G+.
Tak stało się w przypadku YouTube, gdy włączono tam integrację ze społecznościówką od firmy z Mountain View (użytkownicy byli “namawiani” do połączenia kont, co poskutkowało internetowym protestem). Również użytkownicy Androidów znają pewnie system polecania aplikacji, gdzie korzysta się z konta G+ (dzięki czemu widzimy np. jakie aplikacje polecają osoby z naszych kręgów).
Dlatego, zanim ostatecznie pogrzebiemy G+ , korzystajmy z tego co nam daje. Zalogowani w przeglądarce dostają m.in. profile osób, które obserwują w bocznej szpalcie (z bardziej szczegółowymi danymi z kontaktów Google, które są zintegrowane z Google+), czy ich wypowiedzi w dolnej części wyników wyszukiwania. Dlatego na Google Plus warto być, by “podkoloryzować” SERPy. Nawet, jeśli masz czas jedynie na udostępnianie tam linków do swoich stron.
Google+ po prostu nie chce umrzeć
Historia
To najciekawszy element wyszukiwania spersonalizowanego. Tak, jak po wprowadzeniu Gołębia (zmianie algorytmu Google, która dopracowuje wyniki lokalne) świat e-marketerów rzucił się na wyszukiwanie lokalne; po zmianie algorytmu z 21 kwietnia 2015 (ulepszającego wyniki wyszukiwania na urządzeniach mobilnych) wszyscy zainteresowali się wersjami mobilnymi swoich stron, tak o wpływie historii wyszukiwania na SERP nie mówi się zbyt wiele.
Oczywiście nie oszukujmy się – wpływ tego czynnika nie jest potężny. Zawsze warto jednak zawalczyć – ziarnko do ziarnka…
Na czym to polega? Brana jest pod uwagę zarówno historia z konta Google, jak i ta zapisana w przeglądarce (dlatego w trybie incognito nie uświadczymy zmian). Google wychodzi z założenia, że jeśli szukając artykułów sportowych często odwiedzasz np. Allegro, to następnym razem, gdy znów będziesz ich szukać, Allegro w wynikach wyszukiwania może pojawić ci się wyżej niż innym ludziom. Ja często czytam wiadomości ze świata SEO na searchengineland.com, dlatego to ta strona częściej pojawia mi się w wynikach wyszukiwania na tematy seowe, chociaż wiele czynników gra na niekorzyść tego serwisu (chociażby to, że jest po angielsku).
Jak możemy wpływać na ten element wyszukiwania spersonalizowanego? Trzeba zachęcić użytkownika do powracania. Każdy internauta spotyka się z taką sytuacją, że przeszukując sieć wpada na jakąś stronę, dowiaduje się tego, czego chciał i “ucieka”, zapominając pod jakim adresem był przed chwilą. Dlatego głównym zadaniem tutaj jest uczynić naszą markę wyraźną. Może następnym razem użytkownik wpisze w pasek wyszukiwarki swoje zapytania plus nazwę twojej strony? A może doda ją do zakładek i stamtąd będzie do ciebie przychodził bezpośrednio?
Autorzy: Agnieszka Zawadzka i Janusz Omyliński
Agnieszka Zawadzka
Starszy specjalista SEO, Agencja Whites.
Pracowała w mediach internetowych: TVP Wrocław, Money.pl, Media Regionalne, zajmując się m.in. tworzeniem i przebudową wortali. Z wykształcenia matematyk.