>>> Więcej zestawień, topów i raportów znajdziesz w NM Insights.
Miasto Poznań zmieniło strategię marki. Zaprezentowano, m.in. nowe logo. Projekt wzbudził niemało kontrowersji w internecie.
Zobacz również
O nowej strategii miasta Poznań oraz o wrażeniach mieszkańców czy użytkowników mediów społecznościowych opowiedział nam Cezary Tyliński, pełnomocnik Prezydenta Miasta Poznania ds. Marki Miasta. Z kolei swoją opinią podzielili się: Bartek Kotowicz, Piotr Komorowski, Weronika Harzyńska, Marcin Kalkhoff oraz Damian Izdebski.
Posłuchaj także podcastu „Druga wersja”, w którym gościem był Maciej Kawecki – grafik, designer, właściciel studia Brandburg oraz autor nowego logotypu Poznania.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Cezary Tyliński
pełnomocnika Prezydenta Miasta Poznania ds. Marki Miasta
Zanim przystąpiliśmy do prac nad nową strategią komunikacyjną, szczegółowo przeanalizowaliśmy dotychczasową strategię rozwoju Miasta Poznania, w której zawarte są najważniejsze dla mieszkańców i mieszkanek wartości. Zostały one zdefiniowane podczas prac warsztatowych z udziałem poznaniaków i poznanianek. Dysponowaliśmy również badaniami dotyczącymi jakości życia w Poznaniu i kierunków rozwoju miasta, a także opracowaniami badań społecznych i szczegółowymi statystykami.
W oparciu o te materiały powstały scenariusze pięciu warsztatów kreatywnych, w których wzięli udział m.in. przedstawiciele lokalnych organizacji zajmujących się turystyką, inwestycjami czy inicjatywami o charakterze społeczno-kulturalnym. To w ich trakcie zdefiniowano najważniejsze wartości związane z misją Poznania, które są istotne dla poznaniaków i poznanianek. Wśród nich znalazły się m.in.: otwartość, współodpowiedzialność i współtworzenie. I to właśnie na nich opiera się nowa strategia marki Miasta.
Prace nad nowym logo rozpoczęły się od analizy symboliki herbu Poznania oraz jego nowoczesnej restylizacji, jednak każda próba jego zsyntetyzowania lub uproszczenia nie dawała oczekiwanego rezultatu. Poznański herb jest mocno inspirowany oryginalną średniowieczną pieczęcią. W swojej formie jest bardziej ilustracją niż znakiem, który powinien być czytelny i skalowalny, możliwy do zastosowania w różnych wielkościach, formatach czy technikach reprodukcyjnych. W procesie poszukiwań powstały dziesiątki kolejnych, coraz bardziej uproszczonych, abstrakcyjnych wersji herbów i znaków inspirowanych herbem. Ostatecznie powstał symbol otwartego domu, umieszczonego na herbowej, miejskiej tarczy w kolorze zielonym, oddającym przyjazność, przyrodę, poznańskie tramwaje. Nad domem unosi się sześcioramienna gwiazdka symbolizująca światło oraz sześć wartości marki Miasta Poznań, którymi są kompaktowość, przyjazność, sprawczość, człowiek, duma i wolność. Jest ona też ukłonem w kierunku historii miasta – jest elementem herbu Poznania oraz poprzedniej wieloletniej identyfikacji miasta. Zarówno w ramach prac nad nową strategią, jak i komunikacją wizualną, analizie poddano brandy polskich i zagranicznych miast (m.in. Oslo, Amsterdam, Helsinki, Lyon, Warszawa czy Rybnik).
Od momentu ogłoszenia nowej strategii komunikacyjnej i systemu identyfikacji wizualnej monitorujemy przekaz na ten temat w mediach tradycyjnych i social mediach. Nowa strategia została dobrze przyjęta – pojawiły się opinie, że podstawowe wartości zostały w niej trafnie zdefiniowane. Zdecydowanie więcej emocji budzi nowe logo – spora część użytkowników social mediów wyraziła się o nim negatywnie, lecz pojawiły się też pozytywne opinie (doceniono m.in. uniwersalność i prostotę nowego znaku).
Szczegółowa analiza przekazu w social mediach wykazała jednak, że nieprzychylne opinie opierają się przeważnie na emocjach i trudno w nich znaleźć konstruktywną krytykę. Analiza rebrandingów, które przeprowadzano w innych dużych miastach pokazała, że zmiana logo zawsze budzi silne emocje u ludzi.
Po opublikowaniu nowego znaku w social mediach, na bieżąco odpowiadaliśmy na pytania dotyczące nowego systemu identyfikacji wizualnej i strategii. Zależało nam, żeby poznaniacy i poznanianki otrzymali możliwie jak najszybciej wyczerpujące informacje na temat przeprowadzanego procesu.
W najbliższych latach planowane są prace nad aktualizacją strategii rozwoju miasta. Zgodnie z założeniami, będzie ona opierać się na szerokich konsultacjach i dotarciu do różnorodnych grup społecznych, zawodowych, wiekowych. Uzyskana wiedza, opinia mieszkańców i interesariuszy zewnętrznych z pewnością stanie się doskonałą podstawą do zweryfikowania założeń obowiązującej strategii komunikacyjnej.
Bartek Kotowicz
head of brand development w Semcore, założyciel i członek zarządu IBRA Instytutu Brandingowego
Dyskusja o rebrandingu Poznania została zdominowana przez logo, którego forma wzbudziła mnóstwo wątpliwości i negatywnych skojarzeń. Spójrzmy jednak na całokształt, bo on jest znacznie trudniejszy w ocenie niż znak graficzny.
Po pierwsze, fundamentalne i częste zmiany pomysłu na siebie to zmora wielu marek, nie tylko terytorialnych. Dlatego wspólny mianownik z poprzednią komunikacją marki w postaci gwiazdki to jednak trochę mało. Zwłaszcza w przypadku Poznania, gdyż to jedno z nielicznych miast, którego strategia wyrażona w haśle „POZnan* Miasto know-how” zaistniała poza kartką papieru. Szkoda więc, że ciągłość jest dosłownie i w przenosi – wyłącznie symboliczna.
Z drugiej strony mam wrażenie, że jesteśmy świadkami czegoś wyjątkowego. Prawdopodobnie pierwszej na skalę tego kraju tak inkluzywnej strategii marki terytorialnej, która nie krępuje się mówić np. o społeczności LGBTQ+. Co ważniejsze, inkluzywność strategii polega także na umieszczeniu w centrum uwagi mieszkańców i miejskiego życia, a nie symboli takich jak koziołki czy pyry. To podejście wydaje się naturalne, jednak mam wrażenie, że duża część strategii marek terytorialnych jest tworzona głównie z myślą o turystach, inwestorach i przedsiębiorcach.
Pochylając się nad logo i generalnie nad komunikacją wizualną, to muszę powiedzieć, że kreacja idzie w parze ze strategią. A to rzadkość, gdyż czasem rozwiązania wizualne wypaczają, a w najlepszym razie – nie negują założeń strategicznych. Czy to sugeruje, że logo jest dobre? Od strony wizualnej to pole do dyskusji dla brand-designerów. Osobiście czuję przesyt i próbę pożenienia wielu wątków jak tarcza, domek, gwiazdka. Od strony strategicznej – mam wątpliwości, czy tak oczywiste nawiązanie do domu będzie rodziło poczucie dumy w mieszkańcach. O ile wcześniejsza gwiazda też była prosta, to jej wymiar symboliczny wydawał się społecznie bardziej akceptowalny.
Piotr Komorowski
Brand On Mind, niezależny strateg i doradca w zakresie tworzenia komunikacji marki
Nowy branding Poznania traktuję jako zmianę tożsamości wizualnej, ale przede wszystkim wprowadzenie nowej strategii marki. Doceniam starania autorów, bo miasto to trudna i złożona materia. Podoba mi się to, że w strategii pobrzmiewają echa nowoczesnego podejścia do urbanistyki, zakładające miasta inkluzywne, zapraszające i zrównoważone. Natomiast mam z nią kilka problemów.
Po pierwsze, nie wiem dlaczego powstała, dla kogo oraz jaki cel ma spełniać. Oficjalne komunikaty głoszą, że dotychczasowa strategia ma już 15 lat, a więc przyszła pora na nową. Nie znam zasady, która mówiłaby, że strategia po określonej dacie traci „zdatność do spożycia”. Na pewno zmienić należy strategię, która nie działa lub której się nie wdraża. Czy poprzednia taka była – tego nie wiemy.
Po drugie, im bardziej strategia stara się być o wszystkim, tym bardziej staje się o niczym.
Hasło „Jesteś u siebie” jest może i zgrabne, ale ilość wątków i interpretacji, które autorzy pod nie podpinają w oficjalnym dokumencie na stronie – przytłacza. Spokojnie można by nimi obdzielić kilka strategii i to całkiem dobrych. Wersji, co symbolizuje litera „P” i gwiazdka w nowym logo słyszałem już kilkanaście. Szerokość interpretacji strategii, w myśl zasady „żeby każdy znalazł coś dla siebie”, nie jest zaletą. W takim przypadku wszyscy kiwają głowami, klepią się po plecach, a potem każdy idzie w swoją stronę.
Po trzecie – nie rozumiem, co z niej wynika i jaki kierunek wytycza. Tym bardziej, że niektóre zapisane w niej twierdzenia są co najmniej… dyskusyjne. Na przykład: „Sprawiamy, że małe, lokalne przedsięwzięcia budują pozycję miasta w skali globalnej”. Co to znaczy?
Strategia powinna być ambitna, bazować na silnych stronach, ale jednocześnie wskazywać azymut dalszej podróży. Jest zapisem ambicji i zobowiązaniem: „od tej pory tacy chcemy być i zrobimy wszystko, żeby to osiągnąć”. W tym momencie dostaliśmy nową identyfikację wizualną, garść ogólników i żadnej wyrazistej wizji rozwoju miasta na kolejne lata. Jak będziemy weryfikować czy ta strategia się sprawdziła? Za 15 lat zapytamy poznaniaków czy nadal czują się u siebie? W takim przypadku spodziewam się pełnego sukcesu.
Po czwarte, obserwacja nie jest strategią. Autorzy – i brawa za to – przepytali poznaniaków jacy są i jaki jest według ich postrzegania Poznań. Ci opowiedzieli to, co czują od zawsze. To najwidoczniej wystarczyło. Główna idea – czyli to, że Poznań ma charakter (jak na Polskę) wielkomiejski, ale jednocześnie jest miastem kompaktowym i przyjemnym w codziennym użytkowaniu, nie jest niczym nowym, ani nic nowego nie wnosi. Poznaniacy powtarzają to sobie od lat. W dodatku jest to bardziej zasługa przed i międzywojennych planistów, niż jakiegokolwiek świadomego działania w ciągu ostatnich dziesięcioleci.
W końcu, po przeczytaniu strategii, nie wiem w jakiej kategorii gra teraz Poznań. Mam wrażenie, że ta koncepcja byłaby niezła dla średniego miasta, do 250-300 tysięcy mieszkańców, które próbuje przekuć swoją słabość (mniejsze) w atut („kompaktowe”), obiecując wolniejsze tempo życia i pracy, bez rezygnacji z wielkomiejskiego sznytu. Problem w tym, że Poznań jeszcze do niedawna miał ambicje do bycia na podium. Paradoksalnie ta nowa, „wyciszająca” filozofia, została ogłoszona na bombastycznej i megalomańskiej konferencji Impact 24, która do nowej strategii ni w ząb nie pasuje. Nie mam za to większego problemu z samym logo. Jest dla mnie po prostu emanacją strategii. Jak piosenka odtworzona 1000 razy – opatrzy się i przywykniemy.
Podsumowując, mam wrażenie, że dostaliśmy identyfikację wizualną ze strategią w wersji „beta”. To, czego w niej brakuje, to wyraźnej i zdecydowanej wizji. Myślę, że to strategia, która dopiero będzie dojrzewać i docierać się w działaniu. Niektóre wątki się wyostrzą, inne zostaną zapomniane. Albo po prostu zostanie logo.
Weronika Harzyńska
branding & marketing strategist, designer, content creator w SantaGrafika
Kontrowersyjne logo Poznania to tylko wierzchołek góry lodowej – warto zdać sobie sprawę, że sam symbol jest jednym z elementów systemu identyfikacji wizualnej – i to system, wraz z procesem, powinny przede wszystkim podlegać naszej ocenie.
Nie jest to łatwe, ale chciałabym wyjść poza dyskusję o tym, czy coś mi się podoba lub nie podoba – istnieje wiele identyfikacji, które estetycznie nie przypadły mi do gustu, ale widzę, że spełniają swoją funkcję i działają. Nie można wymagać, by ktoś stworzył logo, które spodoba się wszystkim mieszkańcom Poznania. Stworzenie działającego, pełnego systemu identyfikacji i oznaczeń, może być wymagane i poddane ocenie.
Rebranding został przedstawiony podczas konferencji Impact’24, czyli wydarzenia o tematyce technologiczno-gospodarczej, na który dwudniowy bilet kosztował około pięciu tysięcy złotych. Jednocześnie opublikowana została strona markapoznan.pl, która pozwala nam na prześledzenie procesu i strategii marki oraz obejrzenie księgi znaku. Pomysł stworzenia dedykowanej strony dla nowej identyfikacji uważam za bardzo trafiony – pozwala zrozumieć, z czego wynikają pewne idee i pomysły… problem polega na tym, że można też dostrzec w tym działaniu problem ze spójnością i przełożeniem założeń strategicznych na rozwiązania wizualne.
Tworzenie identyfikacji wizualnej dla miasta to spore wyzwanie. Trzeba zebrać możliwie dużo informacji zarówno od władz, jak i mieszkańców, odpowiedzieć na ogromną ilość problemów grup społecznych oraz zrealizować branding w taki sposób, by korzystanie z niego było możliwe intuicyjne dla różnych instytucji. Identyfikacja miasta to nie tylko logo na ładnej ulotce. To oznaczenie urzędów, informacji publicznych i materiałów promocyjnych. To (często) zmiana oznaczeń komunikacji miejskiej, oficjalnego wayfindingu. To również komunikacja z mieszkańcami – poprzez broszury, spoty, materiały miejskich wydarzeń. To zaprojektowanie całej architektury informacji i opracowanie spójnego oraz użytkowego systemu – tego niestety w danym projekcie nie widać.
Przyznam, że widzę duży potencjał w wypracowanych wartościach i w marketingowym wykorzystaniu hasła „*Jesteś u siebie”. Trudno jednak szukać ich realizacji w wizualnym języku przedstawionym w brandbooku.
Geneza logo została nam pokazana za pomocą średnio zrozumiałego rebusu, w którym dwóch świętych (Piotr i Paweł), zmieniają się w jedną, przewróconą literę P, stylizowaną na domek. Całość została wpisana w heraldyczny kształt i ma nawiązywać do herbu. Problemy, które zrodził ten znak (poza kontrowersyjną genezą) są dwa.
Pierwszy – ciężko z głowy wyrzucić skojarzenia z oznaczeniami parkingu. Drugim, często pojawiającym się w komentarzach skojarzeniem, jest deweloperka – budzenie tego skojarzenia uważam za spory błąd projektowy. Poznaniacy od lat krytykują postępująca betonizację Poznania oraz decyzje deweloperów, uderzające w miejsca kultury i wypoczynku.
Według twórców rebrandingu Poznań to dom – też lubię tak o nim myśleć. Trudno jednak nie poczuć niesmaku, jeśli przypomnimy sobie galopujące ceny za metr kwadratowy, miasto usuwające akademiki, budowanie drogich apartamentowców, zamiast dostępnych cenowo mieszkań. Tworzenie symbolu z czegoś, co aktualnie rodzi tak wiele kontrowersji jest niezrozumieniem aktualnych nastrojów mieszkańców.
Sama budowa znaku pozostawia wiele do życzenia. Wpisanie przewróconej litery „P”, z gwiazdką u góry, w kształt herbu, nie daje poczucia harmonijnej kompozycji. Pozostało puste miejsce na dole. Odległości pomiędzy znakiem a krawędzią ramki po boku, są bardzo ciasne. Kompozycja nie ma oddechu i całość staje się ciężka w odbiorze. Gwiazdka próbuje w ciekawy sposób nawiązać do poprzedniego znaku, ale tym razem pełni rolę infantylizującego słoneczka i niepotrzebnie przekombinowuje całość.
Z materiałów opracowujących system informacji dostajemy naprawdę mało. Boli brak konkretnych siatek, architektury informacji, projektu konkretnych oznaczeń. Mamy wizytówki, teczki i identyfikatory urzędowe wypełnione „lorem ipsum”. Dostajemy wizualizację bardzo sztampowych gadżetów – smycze i torby oraz kalendarz trójdzielny, wyglądający jakby miał zostać powieszony wyłącznie na ścianie w urzędzie.
Im dalej przyglądamy się brandbookowi, tym więcej chaosu widzimy. Elementy nie wynikają z siebie nawzajem. Każdy materiał wymyśla układ treści zupełnie na nowo, brakuje konsekwencji w odległościach czy typografii. Kroplą przelewającą czarę goryczy jest wrzucone wszędzie „lorem ipsum”, złamane w dość nieudolny sposób. Szablony social mediowe i propozycje plakatów nie dają nam realnej wizji wdrożenia i odpowiadania na potrzeby komunikacyjne. Pod tym kątem projekt wygląda na, niestety, niedokończony.
Ważne jest, by nie wejść w retorykę, że „Miasto Poznań zapłaciło 150 (lub 260) tysięcy złotych za logo, które jest brzydkie”. Zapłacenie takiej kwoty za projekt rebrandingu miasta nie jest niczym dziwnym (biorąc pod uwagę długość takich procesów i liczba osób zaangażowanych to wręcz niewielka kwota). Należy również pamiętać, że to nie jest kwota zapłacona za samo logo – projektowanie to proces i za niego się płaci.
Marcin Kalkhoff
BrandDoctor.pl
Zacznę przewrotnie: a ja lubię to przewrócone „P” i to mimo tego, że sam symbol też mnie nieco śmieszy. Na chwilę jednak oddalmy się od samego systemu identyfikacji Poznania (tak, to jest cały rozbudowany system, a nie tylko uwielbiany przez wszystkich będących nielicznymi znaczek leśnego parkingu).
Ludzie nie chcą nowości – tzn. większość ma do nich negatywne nastawienie. Woli to, co znane, opatrzone, oswojone, nawet jeśli niespecjalnie za tym przepada. Każde nowe to zmiana. A zmiana bardzo wielu wybija z poczucia komfortu. Wie o tym cała branża, która w jakiś sposób dotyka marketingu, komunikacji.
Jeśli ktokolwiek z Was prezentował pomysły, strategię, chciał przekonać do jakiejś nowości (lub był po stronie słuchającego takiej prezentacji) to z pewnością doskonale wie, że zanim ktoś pokaże jakiekolwiek rozwiązanie, opowiada co i z jakiego powodu będziemy zmieniać lub przynajmniej przypomina zadanie, jakie otrzymał. Dlaczego tak? Głównie z tego powodu, żeby zakotwiczyć merytoryczne i racjonalne podstawy oraz założenia, na jakich się oparł. Dopiero potem przedstawia swój tok myślenia i na końcu pokazuje efekt finalny w postaci layoutu, pomysłu na film, logo itd.
Niestety, tak się nie dzieje, gdy sprawa dotyczy większej niż jedna sala liczby osób. Niby istnieje coś takiego jak „konsultacje społeczne”, ale społeczeństwo jakoś nie ma specjalnej ochoty w nich uczestniczyć. Za to zza bariery internetu chętnie i nie przebierając w słowach, wyraża swoje zdanie na temat efektów. Pół biedy, jak robi to za pomocą memów, gorzej, kiedy rzuca mięsem, oskarżeniami, ad personam atakuje zleceniodawcę, wykonawcę czy kogokolwiek, kto w jakikolwiek sposób był zaangażowany w finalny pomysł.
Z tym właśnie mieliśmy do czynienia w wypadku nowej identyfikacji Poznania. Krytyka leje się strumieniami, bo prawie nikt nie usłyszał, z jakiego powodu nowe logo wygląda tak, jak wygląda. Jest jednak kilka osób, które zadały sobie trud przeczytania założeń. Tu też odnaleziono błędy. Wskazano je zarówno na poziomie badawczym, jak i logicznym.
Posługując się prawami logiki, można skonstatować – skoro założenia zawierały błędy, wynik nie mógł być prawdziwy. Pracując jednak w branży reklamowej, widziałem sporo świetnych, merytorycznie dojrzałych i nie do obalenia wstępów oraz dramatycznie złych rezultatów. Widziałem też nie mniej bardzo złych czy nijakich założeń i wspaniałych efektów. Można by stwierdzić, że w przypadku komunikacji marketingowej, logika nie zawsze działa.
Wróćmy jednak do Poznania. Mnie przekonuje te kilka zdań: „Poznań jest naszym wspólnym domem, każdy tu jest u siebie. Znak domu po odwróceniu tworzy literę „P”. „P” jak Poznań, jak herbowi Piotr i Paweł, początek państwa polskiego, porządek, przedsiębiorczość i pracowitość, przyjazność, przyroda, pride, pyra (itd.). Nad domem znajduje się gwiazdka. Ma 6 ramion, każde z nich odpowiada jednej z poznańskich wartości. To kompaktowość, przyjazność i sprawczość, a także duma, wolność i człowiek. Równocześnie gwiazdka nawiązuje do poprzedniego logotypu. To symbol kontynuacji oraz współgrania przeszłości i przyszłości, tradycji i nowoczesności. Nie odcinamy się od przeszłości, ale patrzymy w przyszłość i tworzymy nowe. Zarówno dom, jak i gwiazdka umieszczone są w tarczy, której kształt jest taki sam, jak w herbie miasta”.
Powoduje, że mimo różnych śmiesznych skojarzeń, logo jest dla mnie czytelne, nie przeszkadza mi kolor zielony, podobają mi się wariacje znaku. I uważam, że studio, które stworzyło ten znak, wykonało kawał dobrej roboty, biorąc za to symboliczne pieniądze (niedowiarkom polecam obejrzenie całego CI).
Trudno dyskutować z demagogicznym zarzutem „po co robić coś, co ludzi drażni i trzeba im tłumaczyć, skąd to się wzięło”, ale takie zdanie można wygłosić jako paraobiektywny zarzut w stosunku do każdej zmiany logo – bez względu na to, czy to Pepsi, Nokia, Burberry czy Johnson&Johnson. Drażni i razi każda zmiana, dlatego trzeba ją tłumaczyć. Tak długo, jak się z nią nie oswoimy, wydaje nam się dziwna, niezrozumiała, niepotrzebna.
Poznań popełnił, jak wielu innych, podstawowy błąd – nie opowiedział co i dlaczego chce zrobić, nie odczekał, aż informacja się upowszechni i ukonstytuuje. Prezentację zaczął od obrazków, więc dostał bęcki za obrazki.
Co z tym zrobi? Nie wiem. Dziś każde rozwiązanie wydaje się niespecjalnie dobre – wycofanie się z nowej identyfikacji naraża na (poniekąd słuszny) zarzut zmarnowanego czasu i pieniędzy (zrobią to pewnie głównie Ci, którzy najzajadlej krytykowali nowe logo), zignorowanie obiekcji czy zarzutów do nowego logo spotka się z oskarżeniem o niesłuchanie mieszkańców, turystów, społeczeństwa.
Damian Izdebski
PracowityDesign.pl
Bardzo, bardzo dużo zostało już powiedziane o nowej identyfikacji wizualnej oraz strategii Miasta Poznań. Od 3 dni przebijałem się przez wiele publikacji, artykułów, recenzji nowej odsłony tego przedsięwzięcia. Niestety nie widziałem słów obrony ani krytyki znaku poparte konkretnymi argumentami. Dlatego też podjąłem się analizy i konstruktywnej krytyki logotypu wraz z przedstawieniem alternatywnej wersji. Oczywiście moja wersja jest jedną z wielu, którą można by zaproponować. Ma ona charakter jedynie poglądowy, by wyjaśnić argumenty w przejrzysty sposób. Poniżej moje uwagi.
Na pierwszy rzut oka, dostrzegłem kilka nieścisłości, jeśli chodzi o konstrukcję znaku oraz kompozycję.
- Położenie gwiazdki jest nierówne względem litery „P”. Elementy te powinny być ułożone w sposób harmonijny i równy. Krawędzie gwiazdki powinny „dotykać” krawędzi pola położonej litery „P” – dla jasności warto zerknąć na grafikę.
- Tarcza względem wewnętrznych elementów (litery „P” oraz „*”) jest zbyt „ciasna”. Marginesy są zbyt małe, dlatego znak traci na wyrazistości w mniejszych rozmiarach. Tak mały odstęp między krawędzią tarczy a znakiem „P” i „gwiazdki” może powodować problem przy „brandowaniu” gadżetów np. techniką tłoczenia.
- Jeśli nawet marginesy są tak wąskie, to zdecydowanie powinny być równej wielkości (góra = boki).
- Tarcza powinna zacząć zaokrąglać się na wysokości najniższej krawędzi litery „P” – tak by zachować ten sam margines na każdej wysokości litery „P”.
- Bardzo duże różnice w grubości elementów. Cierpi trochę spójność i estetyka. Litera „P” oraz gwiazdka powinny mieć taką samą lub bardzo podobną grubość. Dodanie marginesów w tym samym rozmiarze dodałyby harmonii i zgrabności.
- Symbol domu w opisie jest symbolem „domu otwartego, przyjaznego” – tak duża i gruba ikona, która jest z każdej strony zamknięta, nie oddaje tej wizji. Psychologia kształtów daje nam kilka wskazówek. Przyjazność, łagodność = brak kątów ostrych. Jeśli mówimy o czymś „otwartym”, warto jednak zaznaczyć to „przerwą” w linii lub innym elementem kojarzącym się z otwartymi drzwiami.
Jeśli chodzi o strategię mam również mieszane uczucia. Jednak jestem ciekawy, jak miasto poradzi sobie z połączeniem tych nieraz mocno różnych wartości. Nie dotarłem do szerszego dokumentu mówiącego o konkretnej strategii. Na stronie opisującej logotyp i wartości, są bardzo ogólnikowe hasła, mówiące raczej co było i jest, niż co będzie. Chciałbym wiedzieć, co kryje się pod tymi hasłami np. „szacunek, życzliwość, otwartość” – jaką strategie ekspozycji tych wartości ma miasto, jednak zamiast tego są pewne ogólnikowe zdania, mówiące jak jest. Jeśli mówimy o zmianie wizerunku, to zrozumiałbym to, jednak przewija się cały czas pojęcie strategii – a strategia, to przyszłość.
Jestem ciekawy również decyzji projektowych związanych ze zdjęciami. Czuję, że są smutne, w stylu retro, lata 90’, szara rzeczywistość. Rozumiem, że może być to spowodowane do pokazania pewnej naturalności (zdjęcia bez ulepszania), odwołanie się do historii. W mojej opinii może to zadziałać ale bardziej na pokolenie Milenialsów, którzyodnajdą w tym pewną nostalgię. Mimo wszystko, brakuje mi wizualnie przedstawionej pozytywnej energii, nadziei i przyszłości.
Na pewno rebrandingi zawsze wzbudzają kontrowersje. Znajdują się przeciwnicy i zwolennicy. Często bywa tak, że ludzie po prostu po czasie medialnej zawieruchy przyzwyczają się do tego. I tak będzie tym razem. Na pewno rebranding i zmiana strategii Miasta Poznań jest dużym zwrotem dla samego miasta. Choć zmiana wizerunku nie podoba mi się, to życzę temu wspaniałemu miastu samych sukcesów.
PS Rebranding Decathlonu okiem ekspertów [OPINIE]
Decathlon odświeżył logo, tożsamość oraz portfolio. Czy to dobry przykład przeprowadzenia rebrandingu marki? O to zapytaliśmy ekspertów.
PS2 10 najciekawszych przykładów brandingu polskich miast
Prostota, geometryczne formy, wyrazisty font i uniwersalność. To wszystko łączy większość przykładów wymienionych w naszym zestawieniu najciekawszych brandingów polskich miast. Sprawdźcie, które miasta postawiły na nowoczesną komunikację wizualną.