>>> Partia „Wiosna” Roberta Biedronia okiem specjalistów od marketingu politycznego [opinie]
>>> Majka Lipiak (Leżę i Pracuję): Jako zespół czujemy, że to w czym możemy być najlepsi to odczarowywanie niepełnosprawności
>>> Kontrowersje wokół wysyłki paczki Coca-Coli z plastikową butelką [opinie]
>>> #SeizeTheThrone, czyli jak marki reagowały na premierę ósmego sezonu „Gry o tron”
Od połowy kwietnia trwa premiera ostatniego sezonu „Gry o tron” – co tydzień fani produkcji na całym świecie z zapartym tchem oglądają ostatnie już perypetie bohaterów z Westeros. Nic dziwnego więc, że każdy z odcinków wywołuje niemały szum w internecie, głównie za sprawą zawiłych wątków oraz okazałych bitew, które przesądzą o tym, kto ostatecznie zasiądzie na żelaznym tronie.
Zobacz również
Jednak w przypadku najnowszego epizodu, to wcale nie te wyżej wymienione kwestie sprawiły, że wokół „Gry o tron” wybuchła rozgorzała dyskusja. Burzę wywołał… kubek z kawą z logo marki Starbucks stojący na stole podczas jednej ze scen.
Czysty przypadek czy zamierzona kryptoreklama? Stacja HBO krótko skomentowała wpadkę w żartobliwy sposób – „Latte, które pojawiło się w ostatnim odcinku znalazło się tam przez pomyłkę. Daenerys zamówiła herbatę ziołową”.
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
Starbucks również postanowił odnieść się do sprawy w humorystyczny sposób.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Co więcej Ci, którzy do tej pory nie zdążyli obejrzeć najnowszego odcinka serialu już nie zobaczą starbucksowego kubka, bowiem stacja postanowiła go ostatecznie usunąć z epizodu. Do sprawy odniosła się też Bernie Caulfield, producentka wykonawcza „Gry o tron”, która przyznała w wywiadzie radiowym, że była to zwykła wpadka, dodając jednak, że „Westeros to tak naprawdę pierwsze miejsce, w którym pojawił się Starbucks”.
Pytanie tylko, czy w przypadku tak wielkiej produkcji można w ogóle mówić o pomyłce scenografów? Jeżeli tak, to jakie ona może mieć skutki dla obu marek? Swoimi opiniami dzielą się Kacper Sawicki, executive producer Papaya Films, Jolanta Piela, CEO Good Division, Marcin Kalkhoff, twórca marketingowej kancelarii audytorskiej BrandAuditors, alter ego branddoctor.pl, tata tulsie.pl, Zbigniew Wysocki, head of strategy PZL, Wojtek Walczak, założyciel i partner w agencji Melting Pot oraz Łukasz Deoniziak, experience director 180heartbeats + Jung v Matt.
Kacper Sawicki
executive producer Papaya Films
Nie wierzę w takie przypadki. Mówimy o najbardziej wyczekiwanym sezonie popularnego serialu i masowej obecności marki w mediach, na całym świecie, w ciągu 24 godzin od premiery. To udana aktywacja marki, sprzedana jako wpadka scenograficzna. Co więcej, tylko pod pozorem przypadku, product placement mógł w ogóle zaistnieć. Dobra robota.
Czasy, w których takie pomyłki zdarzały się, minęły bezpowrotnie. Jeśli tego typu szczegół umknie uwadze twórców, to najczęściej będzie to warta majątek „przysługa” dla znanej marki.
Jolanta Piela
CEO Good Divison
Wolę myśleć, że to przeuroczy przypadek i w konsekwencji trochę więcej ludzi na świecie ma większy ubaw, niż ukartowane działanie. Jeśli to był rodzaj guerrilla placement – to na pewno ciekawe podejście – nie sądzę jednak, że realne w kontekście obu korporacji.
O potencjalne konsekwencje takiego zdarzenia należałoby już zapytać prawnika, w szczególności, ze logotyp Starbucks nie był w 100% widoczny. Jeśli ktoś zna markę, jest spora szansa, że pozna ją po samym zarysie – ale nie jest to jednoznaczna prezentacja logotypu.
Zdarzają się rozprawy sądowe, w szczególności na rynku amerykańskim, w których – aby rozstrzygnąć sprawę wykorzystania chronionego wizerunku – robi się badania konsumenckie sprawdzające, na ile silna jest sugestia, że chodzi o daną markę.
Marcin Kalkhoff
twórca marketingowej kancelarii audytorskiej BrandAuditors, alter ego branddoctor.pl, tata tulsie.pl
Po pierwsze jakoś nie umiem uwierzyć w marketingowe i placementowe pomyłki.
Niemniej Bernie Caulfield i HBO zapewniają, że to przypadek, błąd i że przepraszają. Nie mam powodów, żeby nie wierzyć. Choć… odrobina wątpliwości pozostaje 🙂
Dając jednak pełną wiarę słowom Bernie, zdanie „Starbucks, send us money!” można zinterpretować jako dowcipną próbę zarobienia na tym przypadku. Ciekawe co na to Starbucks?
Cała sytuacja jest o tyle ciekawa, że jest traktowana przez widzów pozytywnie, dość humorystycznie, z przymrużeniem oka, co świetnie służy zarówno „Grze o tron” jak i Starbucksowi. Buduje dobrą atmosferę wokół produkcji, ale co daje przypadkowemu sponsorowi? Niewątpliwie zwiększa publicity, świadomość marki. Chętnie zobaczyłbym jakieś badania, statystyki tego niezamierzonego placementu. Przypuszczam, że będą na tyle optymistyczne, że prędzej czy później ktoś taką akcję zaplanuje (jak oskarowe selfie Ellen deGeneres), tylko czy zrobi to dobrze?
Jeżeli to świadomy błąd to kłaniam się nisko autorom i życzę aby nikt się o tym nie dowiedział, że stały za tym pieniądze 🙂 Tak naprawdę te życzenia są chyba najlepszym dowodem przypadku. Na miejscu autorów obawiałbym się negatywnych reakcji, gdyby to był cyniczny placement.
Zbigniew Wysocki
head of strategy, PZL
W mojej ocenie to wcale nie musi być przypadek. Zwłaszcza, że sytuacja z „kubkiem z planu” wydarzyła się już wcześniej, choć wtedy była to tylko scena z shootu. Pokazała jednak, jak wielki zasięg viralowy ma taka akcja. Tym bardziej pozostawienie kubka Starbucks na stole tuż przed główną bohaterką, w dość pustym i dobrze widocznym otoczeniu, nie wygląda na zaniedbanie ekipy „Gry o tron”. Zwłaszcza, że z perspektywy oceny całości ósmej serii, wygląda na to, że jest ona coraz bardziej „dojną krową” dla producentów. A innych sposobów niż „zaniedbanie” nie ma, aby zareklamować współczesne produkty w świecie Westeros.
Wydaje mi się, że dla „Gry o tron” nie będzie to miało żadnych skutków. Takie rzeczy zdarzają się na planach filmowych. Przydarzyły się już wcześniej. O ile nie wpływają na fabułę czy odbiór, nie będzie ich nagle więcej, a są jedynie tematem żyjącym w sieci, to jest to nieszkodliwe. Dla samego Starbucksa zaś to oczywiście sukces komunikacyjny od efektów medialnych (zasięgi, szum i zaangażowanie etc) po wizerunkowe (aspiracyjność). A do tego te wiralowe teksty o pomyłce w imieniu głównej bohaterki „Gry o tron” wydają się świetnie służyć usprawiedliwieniu memicznych już problemów z pisaniem imion w Starbucksie, stając się również pocieszeniem dla współczesnych Starbucksowiczów z literówkami na swoich kubkach. Dużo zależy również od tego, czy to jednorazowe pojawienie się w „Grze o tron” będzie obudowane dalszymi działaniami, o które aż się prosi.
Wojtek Walczak
założyciel i partner w agencji Melting Pot
Ja odpowiem może inaczej. To że rozpoznajemy restaurację McDonalds z daleka na autostradzie tylko po żółtych łukach, Mastercard po dwóch kolorowych kółkach bez napisu w logo a kubek ze Starbucks w jednym z niewyraźnych kadrów „Gry o tron” tylko po charakterystycznym kształcie to nie przypadek, a wiele lat marketingowej pracy nad budowaniem silnej i rozpoznawalnej marki. To też efekt konsekwentnego brandingu ogrywanego do znudzenia w komunikacji i komunikowania swoich Core Creative Assets we wszelkich punktach styku z konsumentami. Brzmi być może banalnie, ale to w taki sposób, między innymi działaniami, buduje się wyrazistą markę. A czy to był zamierzony product placement czy przypadek wynikające z nieuwagi ekipy niestety nie wiem, bo w czasie kręcenia tego akurat odcinka nie mogłem być niestety na planie, gdyż miałem bardzo ważny międzynarodowy telefon.
Łukasz Deoniziak
experience director 180heartbeats + Jung v Matt
Uważam że kubek Starbucksa to kompletny przypadek. Biorąc pod uwagę jaki jest charakter serialu i jakie są dochody HBO związane z jego dystrybucją niemożliwe jest, by tak duża firma pozwoliła sobie na tego typu product placement. Warto też zwrócić uwagę przy kim stoi słynny kubek – to Emilia Clark, aktorka która słynie z tego że popełnia różne gafy i ma dość „luzackie” podejście do swojej pracy zatem pozostawienie przez nią kubka może nie dziwić.
Starbucks tylko na tym zyska, bo o otrzymaniu tak ogromnej viralowej promocji bez poniesienia żadnych kosztów marzy chyba każda marka. Weźmy pod uwagę że „Gra o Tron” kończy właśnie swoją emisję (ostatni sezon) i zainteresowanie produkcją jest ogromne co wiąże się z tym, że o sytuacji z kubkiem słyszały nawet osoby które nie śledzą serialu na co dzień. Niestety o szczęściu nie można już mówić w przypadku producenta serialu czyli HBO. Ostatni sezon serialu na który kazano czekać fanom aż dwa lata zbiera mieszane recenzje, a szalę goryczy przelał najbardziej oczekiwany trzeci odcinek sezonu w którym mogliśmy zobaczyć od lat wyczekiwaną wielką bitwę. Niestety oczekiwania fanów nie zostały zaspokojone ponieważ podczas postprodukcja odcinka na materiał filmowy zostały nałożone filtry tak ciemne co praktycznie uniemożliwiło jego oglądanie w finalnej wersji. Słaby scenariusz, wpadki produkcyjne i historia z kubkiem na pewno nie pomogą HBO w utrzymaniu ich nieskazitelnej renomy studia które dotychczas wypuszczało same wzorowe produkcje.